W kontekście obecnej sytuacji Kościoła słowa św. Pawła brzmią jak prorockie ostrzeżenie: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!”.
1. Apostoł napomina samego siebie, a pośrednio także wszystkich pasterzy, by wywiązali się z ciążącego na nich obowiązku głoszenia Dobrej Nowiny. Najważniejszym zadaniem pasterzy nie jest walka o ochronę środowiska, ogólnoludzkie braterstwo, a nawet o pokój czy sprawiedliwość. Pierwszą powinnością Kościoła jest nauczanie o Bogu, który w Jezusie dał nam siebie, abyśmy stali się Jego dziećmi, a dla siebie braćmi i siostrami w Chrystusie. Biada pasterzom, którzy o tym zapominają. Chodzi przecież o to, by uratować – jak pisze apostoł – choć niektórych. Kiedy św. Jan Paweł II w 1979 roku odbył swoją pierwszą podróż do Meksyku, wygłosił do biskupów Ameryki Łacińskiej jedno z najważniejszych swoich przemówień. Przy całej świadomości społecznych problemów, które trapią ten rejon świata, mówił, że pierwszym zadaniem Kościoła jest przekazywanie niezafałszowanego i nieskróconego orędzia o Chrystusie. Papież podkreślił, że istota posłannictwa Kościoła jest religijna, a nie polityczna. Nie chodzi o zamykanie oczu na ludzką biedę, ale o zrozumienie, że bez Boga, bez nawrócenia wszelkie nasze społeczne działania pozostaną daremne. Benedykt XVI tak streścił istotę tego przesłania: „Tam, gdzie Boga uważa się za kategorię drugorzędną, którą na jakiś czas lub w ogóle można odrzucić ze względu na ważniejsze sprawy, tam ponoszą porażkę właśnie te rzekomo ważniejsze sprawy”.
2. Wezwanie „biada mi” można także odczytać jako „biada nam, jeśli Ewangelia nie będzie głoszona”. „Społeczeństwo, w którym blaknie oblicze Boga, traci orientację. Podnoszą się w nim moce zła i nie znajduje ono już więzi, sił dla ich przezwyciężenia” – zauważa kard. Ratzinger. Patrząc na sytuację w świecie i w Polsce, nie trzeba o tym szczególnie przekonywać. „Jeśli znamy Boga tylko ogólnie, jakże łatwo – widzimy to – idea, imię Boga, mogą być nadużywane dla fanatyzmu własnej woli i pragnień. Dopiero wtedy, gdy Bóg jest tak konkretny, jak się stał w Jezusie Chrystusie, kiedy zbliża się tak bardzo, że pod postacią chleba kładzie nam siebie w nasze ręce i serca, wtedy uświadamiamy sobie, kim jest Bóg, wtedy świeci Ewangelia i wtedy też widoczna staje się droga, która została nam zadana”.
3. Paweł podpowiada metodę głoszenia Ewangelii: „Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych”. Ewangelia przychodzi „z Góry”, jednak nie da się jej głosić z góry, ale raczej „z dołu”. Jezus rozpoczął swoją misję od chrztu w Jordanie, ustawił się do kolejki grzeszników, choć był bez grzechów. Głoszenie Ewangelii wymaga pokory zejścia na poziom jej adresatów. Nie po to, aby akceptować ich grzech, ale by pokazać im drogę wyjścia z niewoli. Paweł pamiętał, że sam został uleczony z nienawiści do Kościoła mocą Jezusa. My też jesteśmy sami z siebie słabi. Potrzebujemy sami przebaczenia i właśnie dlatego możemy dać świadectwo o mocy Bożego miłosierdzia.
ks. Tomasz Jaklewicz