O skomplikowanej sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości mówi konstytucjonalista, prof. Ryszard Piotrowski.
Wojciech Teister: Kto jest w tej chwili prokuratorem krajowym?
Prof. Ryszard Piotrowski: Ta kwestia jest przedmiotem sporu. Jedni twierdzą, że prokuratorem krajowym jest ten, kto pełnił tę funkcję jeszcze paręnaście dni temu, a drudzy, że nie jest on prokuratorem krajowym, bo nie został prawidłowo powołany. Ten spór w istocie dotyczy tego, czy można obejść prezydenta, czy nie. Dlatego, że przepisy ustawy o prokuraturze uzależniają opróżnienie tego urzędu od zgody prezydenta. Problem polega na tym, że wiele lat temu nastąpiło połączenie urzędu prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Minister sprawiedliwości jest figurą polityczną (pochodzi z większości parlamentarnej), tymczasem kierownictwo prokuratury (podległej mu z racji funkcji prokuratora generalnego) pochodzi z nadania ugrupowania, które utraciło większość. Ponieważ prokurator generalny zgodnie z przepisami wydaje polecenia prokuratorom podległym za pośrednictwem prokuratora krajowego, to powinien mieć do niego zaufanie. I nie chodzi tutaj o jakieś zastrzeżenia dotyczące kompetencji, ale o zaufanie polityczne, takie jakie minister sprawiedliwości ma do podległych urzędników, których powołuje i zwalnia według uznania. W tej sytuacji minister sprawiedliwości, a więc prokurator generalny, uznał za konieczne przeprowadzenie zmian. Na tej drodze przeszkodą okazał się przepis, który domaga się zgody prezydenta na odwołanie prokuratora krajowego. A zatem albo należało prezydenta przekonać, że wynik wyborów jest jaki jest, a w obecnych przepisach nie ma prokuratury niezależnej (podlega ministrowi sprawiedliwości), więc rząd musi wprowadzić tam swoich ludzi, albo trzeba było jakoś prezydenta obejść. Zdecydowano się na drugą metodę, ogłaszając, że w ogóle prokuratora krajowego nie ma i w związku z tym minister sprawiedliwości prokurator generalny może powołać pełniącego obowiązki prokuratora krajowego. Tyle że takiej figury również nie ma w przepisach.
W tej sprawie obie strony przedstawiają swoje opinie prawne, jedna nie uznaje stanowiska drugiej (z wzajemnością). Podobnie ostry spór trwa w wielu innych tematach. A za stanowiskiem politycznym głównych stron sporu idzie poparcie społeczne znacznej grupy wyborców. Czy w takiej sytuacji jesteśmy w stanie dojść na gruncie obecnie obowiązującego prawa do jakiegoś ogólnego konsensusu?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.