To nie jest cenzura, tylko racjonalność - tak marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna odpowiada na zarzuty oponentów, którzy nie zgadzają się z jego decyzją, że w czasie kampanii wyborczej w Sejmie nie będą organizowane wystawy o kontrowersyjnej tematyce.
"Uważam, że nie powinniśmy przenosić na korytarze sejmowe emocji, agresji i pokazywać, że nie potrafimy funkcjonować i szanować tego miejsca. Jestem przeciwny takim działaniom i dlatego wspólnie (z Prezydium Sejmu - PAP) postanowiliśmy, że do października wystaw kontrowersyjnych nie będzie" - powiedział Schetyna w piątek na konferencji prasowej w Kielcach.
Według środowej "Rzeczpospolitej" pierwsza przez sito "cenzury" Schetyny nie przeszła planowana przez SLD wystawa na temat podziemia aborcyjnego. Sojusz chciał pokazać w Sejmie ekspozycję "Piekło kobiet", przygotowaną przez Fundację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Marszałek nie przychylił się do wniosku SLD.
Schetyna powiedział w piątek w Kielcach, że już wcześniej konsultował z Konwentem Seniorów i Prezydium Sejm propozycję czasowego nieorganizowania w Sejmie kontrowersyjnych wystaw i nieskalowania tym samym kampanii wyborczej w Sejmie.
"Wydawało mi się, że takie spojrzenie i taka ocena uzyskała akceptację u wszystkich" - zaznaczył. Teraz - według Schetyny - zaczyna się polityka, bo "ma być wystawa o Smoleńsku, miała być wystawa o aborcji".
Poseł Marek Balicki z klubu SLD uważa decyzję marszałka Sejmu za "skandal, próbę politycznej cenzury". "Przecież Sejm jest miejscem, w którym powinno się również w formie takich prezentacji poruszać ważne tematy historyczne i społeczne. Będziemy się od tej decyzji odwoływać" - zapowiedział na łamach "Rz".
Z kolei poseł PiS Jarosław Zieliński stwierdził, że "decyzja marszałka, by zakazywać wystaw, które on jednoosobowo uzna za polityczne, jest niedopuszczalna".