To, co czynimy „w ciele”, ma realne przełożenie na życie duchowe. Ciało nie jest wrogiem ducha, a duch wrogiem ciała.
14.01.2024 08:00 GOSC.PL
Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Koryntian (1 Kor 6, 13c-15a. 17-20)
„Duch się liczy, a nie ciało” – słyszałem ten tekst wielokrotnie z ust ludzi wierzących. Już Platon wieki temu wysuwał podobną tezę, że ciało jest jedynie więzieniem ducha. Czy jest to jednak koncepcja chrześcijańska? Jaką rolę w życiu duchowym odgrywa nasze ciało? Święty Paweł zwraca nam dzisiaj uwagę na to, że nasze ciała są świątyniami Boga – Ducha Świętego! Bóg zdecydował się zamieszkać w naszych ludzkich ciałach, czyniąc z nich miejsce swojej obecności.
Jakie są następstwa słów św. Pawła? Okazuje się, że to, co czynimy „w ciele”, ma realne przełożenie na życie duchowe. Kiedy grzeszymy, używając do tego naszego ciała, cierpi na tym nasz duch, tak samo, gdy szukamy Boga, używając do tego naszego ciała, na przykład poszcząc od jedzenia i odmawiając sobie wygody – korzysta na tym nasz wewnętrzny człowiek. Błędem, który często popełniamy, jest stawianie do siebie w kontrze sfer, które wcale nie muszą ze sobą walczyć. Ciało nie jest wrogiem ducha, a duch wrogiem ciała. Święty Paweł w swoich listach odnosi się w prawdzie do „ciała” w kontekście zła i grzechu, ale używa tu rozróżnienia na dwa greckie słowa: „soma” i „sarks”. Apostoł Paweł nie odnosi się negatywnie do ciała, jako mieszkania samego Boga, lecz do cielesności, jako skłonności człowieka do grzechu.
Zastanawiające jest dla mnie to, że sam Jezus, wiedząc, że ma jedynie trzy lata na swoją publiczną działalność, poświęcił tak wiele czasu na głoszenie Ewangelii wśród licznych uzdrowień chorób ciała. Gdyby uzdrowienia ciała nie były dla Boga ważne, Jezus nie marnowałby swojego cennego czasu na tak liczne znaki, które uczynił w tej materii. Dlaczego wiec Jezus poświęcał aż tyle czasu na uzdrawianie chorych i dotykanie ich ciał? Zapewne dlatego, że było to doskonałe narzędzie na dotarcie z Ewangelią do serc ludzi. Taka jest logika Ewangelii: pójść do zagubionych i być odpowiedzią na ich realne potrzeby. Jezus zostawił swojemu Kościołowi władzę, abyśmy szli, głosili Ewangelię i uzdrawiali chorych (Łk 10,1-9).
Kilka lat temu na spotkanie modlitewne naszej wspólnoty w Skierniewicach przyjechał poważnie chory mężczyzna, przywieziony przez swojego przyjaciela. Poruszał się o dwóch kulach, od kilku lat cierpiąc tak mocno, że w ostatnim czasie pomagała mu jedynie morfina. Pamiętam, że po Mszy Świętej podszedłem do niego i zaproponowałem krótką modlitwę. Położyliśmy na nim ręce i modliliśmy się o to, aby ta choroba odeszła w imię Jezusa. Kilka chwil później ten sam mężczyzna, który nie był w stanie sam chodzić, odstawił dwie kule i ze łzami w oczach upadł na kolana, dziękując Bogu za to, że przed chwilą pierwszy raz od kilku ładnych lat mógł wejść i zejść ze schodów bez bólu. Po powrocie do domu poszedł do swoich sąsiadów opowiedzieć o tym, co się stało i prosząc o przebaczenie za wszelkie zło, które uczynił im w przeszłości. Dotknięcie ciała, przyniosło uzdrowienie serca. O to właśnie chodzi Jezusowi. „Chwalcie więc Boga w waszym ciele!”.
Marcin Zieliński