O tym, dla kogo i jak prowadzić edukację religijną w sekularyzującej się w błyskawicznym tempie Polsce, rozmawiamy z ks. dr. Grzegorzem Strzelczykiem.
Na lekcji religii w szkole spotykają się dzieci rodziców wierzących i tych, którzy z wiarą związani są jedynie tradycyjnie, a nawet wprost deklarują, że są niewierzący. W ławce siedzą uczniowie, którzy nie mają podstawowej wiedzy na temat Ewangelii i Kościoła oraz tacy, którzy codziennie w rodzinach stają do modlitwy. Nie można pytać o lekcję religii w szkole, abstrahując od tego, że cały system edukacji – nie tylko w Polsce ale i na świecie – stoi przed koniecznością gruntownej reformy – przekonuje ks. Strzelczyk. Programując plan nauki, przewidujemy to, co powinien człowiek wynieść z procesu edukacji, jaki trwa około 12 lat. Nie wiemy jednak, jaka wiedza będzie w przyszłości potrzebna. Jaki będzie wtedy świat, do jakich wyzwań dzisiejsza szkoła powinna przygotować?
Czy religia w szkole nie powinna przede wszystkim gwarantować przestrzeń spotkania, gdzie może odbyć się rozmowa na temat wiary i wartości? – Tylko pytanie, czy to ma się szansę odbyć w ramach systemu edukacyjnego, wewnątrz którego nie panujemy nad tym, z kim pracujemy – odpowiada teolog. – Bo społeczność szkolna nie jest wspólnotą wiary. Nawet jeśli zakładamy, że chodzą tam dzieci ochrzczone, zapisane na lekcje przez wierzących rodziców. Tym, co warto dziś docenić jest fakt, że szkoła ma przestrzeń, gdzie o doświadczeniu religijnym, które nas różnicuje, można mówić w sposób zdrowy, merytoryczny, niewykluczający, rozumiejący. To jest skarb.
Wejdź i słuchaj: Więcej podcastów „Gościa Niedzielnego”
Dominika Szczawińska