Kończący się rok na Kubie był bardzo trudny. Gdy chodzi o żywność i leki sytuacja jest dramatyczna. Stąd biskupi tego wyspiarskiego kraju apelują o jeszcze większą międzyludzką solidarność. Jej wyrazem jest aktywność wspólnot katolickich, które spieszą z pomocą najuboższym rodzinom oraz ludziom samotnym. W Boże Narodzenie potrzebujący otrzymali m.in. ciepły świąteczny posiłek.
Galopująca inflacja i tragiczna sytuacja ekonomiczna kraju wpędza coraz to większą liczbę rodzin w skrajne ubóstwo. Dysproporcja między nieliczną grupą bogatych i biedną większością oraz plaga kradzieży pogłębia nieufność w i tak już podzielonym społeczeństwie. Wśród ludzi rośnie poczucie frustracji i beznadziei, ponieważ, jak czytamy w liście skierowanym do wiernych, „pensje nie wystarczają, by zapewnić odpowiednie pożywienie, nie mówiąc już o innych potrzebach, jakie mamy do zaspokojenia, by móc żyć z godnością".
W tym kontekście szczególnej wymowy nabiera troska o najuboższych, jaką wykazują wspólnoty katolickie na wyspie. Niemalże każda parafia ma grupę Caritas, której członkowie odwiedzają domy najbardziej potrzebujących, próbując choćby częściowo ulżyć im w biedzie. Parafialne jadłodajnie, to do dla wielu jedyna szansa na ciepły posiłek w ciągu dnia. Rodzinny charakter świąt Bożego Narodzenia mobilizuje wiernych do jeszcze większego wysiłku, by podzielić się miłością. W José María Perez, które należy do misji Camajuaní w diecezji Santa Clara, prowadzonej przez polskich misjonarzy Świętej Rodziny, już kolejny raz członkowie tamtejszej wspólnoty odwiedzili przeciekające i walące się domy najuboższych, by podzielić się z nimi ciepłym świątecznym posiłkiem. „My jemy to na co dzień, ale ci ludzie nie mają takiego posiłku i dlatego jest konieczne dzielić się żywnością" - mówi José Miguel, należący do wspólnoty w José María Perez. „Z jednej strony sprawia mi to ból, bo odwiedzając tych ludzi widzi się ogrom potrzeb, biedę, osoby zdesperowane i samotne, które nie mają nikogo, kto by im taki talerz przygotował, ale z drugiej strony czuję wielki pokój i radość" - ze łzami w oczach podsumowuje tegoroczną akcję Yanet. Takich inicjatyw na Kubie jest bardzo wiele, choć niestety to tylko kropla w morzu potrzeb.
Marek Gubernat MSF