Popularność filmu „Napoleon” Ridleya Scotta wywołała renesans zainteresowania twórczością tego reżysera.
Wspomina się nie tylko „Gladiatora”, ale także wybitny debiut Scotta – „Pojedynek”, film z 1976 roku, który powstał na kanwie prozy Josepha Conrada. Warto do niego wracać z wielu powodów, choćby niepokojącej dla naszej współczesności analogii… Ale od początku. Fabuła także związana jest z okresem napoleońskim. Porucznik Armand d’Hubert (Keith Carradine) dostaje zadanie odnalezienia porucznika Gabriela Ferauda (Harvey Keitel) i poinformowania go, że z nakazu przełożonych ma zostać osadzony w areszcie domowym. Feraud uważa zachowanie d’Huberta za zniewagę i wyzywa go na pojedynek. Ponieważ nie udaje się go rozstrzygnąć, obiecują sobie kolejne spotkanie. Tytułowy pojedynek trwa… 15 lat – w trakcie kolejnych kampanii Napoleona, a także po ich zakończeniu. Spór ich motywuje i napędza do wspinania się po szczeblach kariery, ponieważ gdy jeden awansuje, drugi robi wszystko, by osiągnąć ten sam stopień – kodeks honorowy zabraniał pojedynkowania się z osobą z niższą rangą. W ten sposób obaj dochodzą do generalskich szlifów. Film należy dziś do klasyki, opisuje się go jako metaforę ludzkich dążeń i zarazem refleksję nad istotą honoru. Jego siłą jest uniwersalizm, bowiem namiętności i determinacja, jaką kierują się obaj oficerowie, wciąż napędzają świat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr legutko