Kto istnieje naprawdę?

Możemy zrobić górską sesję fotograficzną nie wychodząc z biura. Albo wymyślić modelkę, która będzie prezentować nasze ubrania. Egzystencjalnie jednak potrzebujemy kontaktu z czymś, co rzeczywiste, żeby nie oszaleć.

Mój ostatni felieton o wyzwaniach stojących przed polską szkołą spotkał się ze znaczną liczbą komentarzy. Nie moja to jednak zasługa – we wtorek opublikowano bowiem wyniki międzynarodowych badań edukacyjnych PISA, które stały się przedmiotem szerokiej debaty publicznej. Powód był prosty – polscy 15-latkowie wypadli najgorzej od 20 lat i zanotowali jeden z największych spadków wśród prawie 100 badanych krajów.

Badanie PISA dostarcza nam jednak o wiele więcej ciekawych informacji o funkcjonowaniu szkoły. Dziś chciałbym wyciągnąć jedną, dotyczącą wpływu nowych technologii na proces uczenia. Choć powszechnie panuje przekonanie o pozytywnej roli technik cyfrowych w edukacji, to jednak wielu uczniów skarży się na trudności z koncentracją uwagi. W efekcie w przypadku pewnej grupy uczniów ich osiągnięcia za sprawą rewolucji cyfrowej nie tylko nie są lepsze, ale wręcz się pogorszyły. Nawet, jeśli nie trzymały smartfona przed oczami, sama świadomość, że wirtualny świat czeka w kieszeni, potrafił skutecznie je rozproszyć.

Oczywiście możemy ograniczać dzieciom dostęp do urządzeń elektronicznych, i na szczęście w wielu szkołach to już się dzieje. Miejmy jednak świadomość, że to jedynie marna proteza, bo problem jest o wiele głębszy. Często starsze pokolenie utyskuje, że współczesna młodzież niczego się nie uczy. Zapomina przy tym, że my w młodości musieliśmy nauczyć się żyć zaledwie w jednym świecie, tym rzeczywistym. Dzisiejsze dzieci równolegle muszą się nauczyć, jak wejść w świat realny i świat wirtualny. Może się wydawać, że ten drugi świat jest dla młodych intuicyjny, ale przecież on także zabiera i czas, i energię. Używając języka technologii, nawet jeśli to uczenie odbywa się niejako w tle, procesor musi nieustannie pracować.

Zresztą nie udawajmy, że nam funkcjonowanie w świecie wirtualnym przychodzi bez trudu. Pomijając już wątek uzależnienia od smartfonów i mediów społecznościowych, mamy coraz większą trudność z oceną tego, co w świecie wirtualnym naprawdę istnieje, a co jest jedynie wytworem czyjejś (nieraz sztucznej) inteligencji. Nowe techniki otwierają przed nami zupełnie nowe możliwości. Możemy choćby zrobić górską sesję fotograficzną nie wychodząc z biura. Albo wymyślić modelkę, która będzie prezentować nasze ubrania. Możliwości, które daje sztuczna inteligencja, wydają się wręcz nieograniczone.

Co nam zostaje? Wiara, że to, co widzimy czy słyszymy, jest. Nie różni się to zatem specjalnie od trzeciego świata, w którym funkcjonujemy, a mianowicie świata duchowego. W przestrzeni metafizycznej nie ma miejsca na pewność. Choć, jak przekonuje nowy magazyn historyczny „Gościa Niedzielnego”, Jezus istniał naprawdę, to czy faktycznie był Bogiem? Czy mamy jakikolwiek dowód naukowy? 

W jakimś zatem sensie rozwój świata wirtualnego przypomina nam prawdę, którą ludzkość znała od zarania dziejów. Jesteśmy zaklęci w niepewność. Jedyne, co nam zostaje, to wiara. Przez jakiś czas myśleliśmy, że nauka pomoże nam wyrwać się z tej pułapki niepewności. Może jacyś szaleni scjentyści jeszcze nomen omen w to wierzą, ale zarówno w naukach społecznych, ale także naukach przyrodniczych, w gruncie rzeczy musimy się mierzyć z niepewnością. Mechanika kwantowa, której tajniki na łamach „Gościa” przybliżał choćby Tomasz Rożek, przekonuje nas o tym bardzo dobitnie.

Tyle, że my naprawdę egzystencjalnie potrzebujemy kontaktu z czymś, co rzeczywiste, żeby nie oszaleć. Na szczęście istnieje coś, co jest realne i w czego istnienie nie musimy wątpić. To drugi człowiek, który jest obok nas. Może nieprzypadkowo Jezus, odpowiadając na pytanie uczniów, mówi: „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

Paweł Domagała w piosence pt. „25 grudnia” śpiewa tak:

„Dziś nie musisz gniewać się na Boga
Jest taki mały, bezbronny jak sen
Dziś nie musisz prosić o nic Boga
Dziś Bóg jest taki jak ty
Możesz wziąć Boga na ręce
Ukołysać, utulić, zaśpiewać przed snem
A może wtedy On pomoże zrozumieć ci więcej
I pojmiesz choć na chwilę po co jesteś tu
Póki co Ty, śpij, Jezu, śpij
Śnij, Jezu, śnij
Jeszcze nie wiesz, co Cię ze mną czeka
Odpocznij, bo droga daleka
Dziś nie musisz bać się Boga
Jest taki mały bezbronny jak sen
Dziś nie musisz nawet wierzyć w Boga
Dziś Bóg jest taki jak ty”


Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Nawet jeśli nie mamy choćby grama pewności, że Jezus urodził się w Betlejem jako Syn Boży, rozejrzyj się, Drogi Czytelniku, wokół siebie. Na pewno zobaczysz kogoś, kto istnieje naprawdę. Może to Twój mąż, żona, rodzic, dziecko, sąsiad. Może święta to dobry czas, żeby pójść na spacer „serce w serce”?

Kto istnieje naprawdę?   "Może się wydawać, że ten drugi świat jest dla młodych intuicyjny, ale przecież on także zabiera i czas, i energię". Roman Koszowski /Foto Gość

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Kędzierski