Autorzy książki „Smoleńsk. Zapis śmierci” twierdzą, że służby specjalne chciały się dostać do mieszkania byłego szefa BBN Aleksandra Szczygły.
W związku z pełnioną przez niego funkcją zachodziło podejrzenie, że mogą się tam znajdować ważne dokumenty. Ponieważ minister Szczygło nie zostawił nikomu kluczy, „zdecydowano się wezwać ślusarza. Ale ten nie chciał otworzyć drzwi bez dokumentu potwierdzającego prawo do lokalu”. Służby specjalne, które zasłynęły nielegalnym zatrzymaniem wielu niewinnych ludzi, otwierają drzwi przy pomocy „ślusarza”! I do tego nie mają „ślusarza” na etacie, któremu można wydać rozkaz. Może za dużo etatów zajmują „adonisi” typu agenta Tomka albo niektórzy „dziennikarze śledczy”. Więc „ślusarz” już się na etat nie załapał. A na kursach dla asów wywiadu, zamiast otwierania drzwi za pomocą wytrycha, uczą, jak zrobić czarny PR.
Navy Seal nie musieli legitymować się przed żadnym ślusarzem „dokumentem potwierdzającym prawo do lokalu” w Abbottabadzie, gdzie, podobno, zastrzelili ben Ladena. Od razu pojawiły się tezy, że ben Laden nie żyje od dawna, a akcja amerykańskich komandosów była fikcją i służyła jedynie reelekcji Obamy. Albo: jeśli rzeczywiście zastrzelono w Abbottabadzie ben Ladena, to akcja ta „nosi znamiona bezprawnego zabójstwa bez prawidłowego procesu karnego”. Co prawda każdy, kto widział film z Dustinem Hoffmanem i Robertem De Niro „Fakty i akty”, nie pozbędzie się łatwo wątpliwości o możliwości dokonania mistyfikacji, ale jako że się nie znam na polityce, zostawię spekulacje polityczne analitykom od polityki i zatrzymam się przy spekulacjach filozoficzno-prawnych.
Jeśli „Foki” Osamę rzeczywiście „zdjęły”, to po to właśnie są! Państwo nie jest nam potrzebne do zbierania w komputerowej bazie danych Systemu Informacji Oświatowej wrażliwych informacji o naszych dzieciach (co niedawno uchwalił Sejm), do posyłania których do szkół rodzice zostali przez to państwo wcześniej zmuszeni pod groźbą pozbawienia ich praw rodzicielskich, tylko po to, żeby móc „zlikwidować” bandytę grożącego ludziom w przekazach telewizyjnych, że ich pozabija w kolejnych zamachach, czego bez odpowiedniego „ślusarza” zrobić się w ogóle nie da. A że wobec ben Ladena nie zastosowano „prawidłowego procesu karnego”? A niby jak miałby on być zastosowany? Akcja komandosów US Navy w Pakistanie bez zgody władz Pakistanu była z definicji sprzeczna z prawem międzynarodowym. Zważywszy, iż Osama ukrywał się 150 metrów od Akademii Wojskowej, poinformowanie miejscowych władz o zamiarze przeprowadzenia takiej akcji było prawie jednoznaczne z powiadomieniem Osamy. Oczywiście jeśli amerykańscy komandosi schwytali ben Ladena żywego, a następnie wpakowali mu kulkę w głowę, to też popełnili morderstwo. Ale moralna ocena tego, jak akcja przebiegała, i ocena zasadności podjęcia takiej akcji to dwie różne sprawy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Robert Gwiazdowski, prawnik i ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha