Usłyszał zarzuty, że rozbija zakon, i dziewięć miesięcy przesiedział zamknięty przez braci w karcerze.
Bardzo lubię okres zwykły w roku liturgicznym. Trapista Michał Zioło, nazywający taki czas „stanem wiecznego poniedziałku”, w swym „Dzienniku Galfryda” notował: „Tego dnia nic się nie wydarzyło. Świeciło słońce nad klasztorem i dobrze grzały kaloryfery”. „Bóg się rodzi, moc truchleje. Pan niebiosów obnażony, ogień krzepnie, blask ciemnieje. Oj, trzeba się wziąć za zmywanie naczyń”.
„I czemu jeszcze szukasz Go poza sobą, gdy w samej sobie masz wszystkie swe skarby, swe rozkosze, swoje zadowolenie, swoje nasycenie i swe królestwo – czyli twego Umiłowanego, którego pragniesz i szukasz?” – pytał Jan od Krzyża („Pieśń duchowa” 1,7-8). „Tu Go więc pożądaj, tu Go uwielbiaj, a nie wychodź Go szukać poza sobą, gdyż wówczas rozproszysz się i zmęczysz”.
– Zachęcał braci, by wybierać to, co trudniejsze, a nie to, co łatwiejsze. Nie to, co smakuje lepiej, ale co jest mniej smaczne. Szedł pod prąd. Skupiał całą uwagę na Oblubieńcu, na trwaniu w Jego obecności – wyjaśnia karmelita o. Krzysztof Górski.
– Miał dylemat. Widział rozluźnienie w duchowości zakonu (był to wiek epidemii, które dziesiątkowały Europę, więc przyjmowano niemal wszystkich, którzy zapukali na furtę, co skutkowało widocznym obniżeniem standardów życia duchowego) – dopowiada o. Paweł Hańczak. – Jan traktował powołanie serio. Był radykalny, więc Teresa nie musiała długo przekonywać go do reformy. Płonął w nich ten sam żar.
Radykalizm młodzieniaszka urodzonego w 1542 roku w konwertyckiej rodzinie żydowskiej z Fontiveros napotkał „opór materii”. Karmelita usłyszał zarzuty, że rozbija zakon, i dziewięć miesięcy (czy to nie symboliczne?) przesiedział zamknięty przez braci w karcerze. Nocą 2 grudnia 1577 roku grupa przeciwnych reformie karmelitów włamała się do jego mieszkania, porwała go i uwięziła w Toledo. Upokarzany, brutalnie traktowany, raz w tygodniu biczowany przed kongregacją, pozbawiony ubrania na zmianę, z menu składającego się z wody, chleba i skromnej porcji solonych ryb, przetrzymywany w niezwykle ciasnej celi (chcąc modlić się brewiarzem, musiał stać na ławce, aby znaleźć odrobinę światła sączącego się z sąsiedniego pomieszczenia) na własnej skórze doświadczył prawdziwości słów Psalmu 84: „Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło”. Hebrajskie „baka” oznacza „łzy”, przez co przesłanie psalmu zyskuje jeszcze większą siłę rażenia.
Więzienie było dla reformatora Karmelu „czasem narodzin”, a owocem tego doświadczenia była rozchwytywana dziś „Pieśń duchowa”. Dla iluż pokoleń drogowskazem są słowa hiszpańskiego mistyka: „Wzrok, który powinien był prowadzić do Boga, pierwszy uwodzi i oszukuje. Jeśli chcemy być pewni drogi, musimy zamknąć oczy i wejść w ciemności!”.
14 grudnia 1591 roku, spoglądając na Najświętszy Sakrament, Jan od Krzyża szepnął: „Teraz, Panie, nie zobaczę Cię więcej moimi śmiertelnymi oczami”, a słysząc zegar z kościoła San Salvador, dodał: „Zbliża się już godzina jutrzni, którą odmówimy w niebie”.
Marcin Jakimowicz