Senat poparł w czwartek ustawę o utworzeniu nowego Systemu Informacji Oświatowej (SIO).
Ustawa o nowym SIO przewiduje, że w systemie obok danych statystycznych o szkołach i placówkach oświatowych oraz o nauczycielach, znajdą się m.in. dane indywidualne o uczniach, w tym tzw. dane wrażliwe (więcej tu).
Po co ministerstwu tak szeroki zasób danych o uczniach, i to tzw. danych wrażliwych? Trudno powiedzieć. Jednak z wypowiedzi pani minister można wnioskować, że podstawowym celem zbierania tych informacji jest zwiększenie kontroli nad przepływem środków finansowych w oświacie. To wbrew polskiej Konstytucji, która zapewnia ochronę życia prywatnego. „Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym” – czytamy w ustawie zasadniczej. Dane, które mają się pojawić w Systemie Informacji Oświatowej, z pewnością nie są konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa państwa ani nawet dla zagwarantowania prawa do nauki. Ponadto dostęp do tych informacji będzie miał dość szeroki krąg osób, więc łatwo o potencjalne nadużycia. Ale tym nikt w rządzie się nie przejmuje. Wygląda na to, że próba zapanowania nad finansami musi się w naszym państwie wiązać z inwigilacją jego obywateli.
Szymon Babuchowski