Damaszek, hotel. Wokół stołu pięciu mężczyzn, trwa Msza św. Wtem wpada do pokoju Arab z jakimś zawiniątkiem. Dwa kroki i go zamurowało. Wyznawca Allaha nie mógł wiedzieć, co się dzieje. Wszelako po chwili wycofał się i delikatnie domknął drzwi. To było klasyczne promieniowanie Tajemnicy…
Czym dla mnie jest Eucharystia? Jest Tajemnicą. Zawsze czuję się przy niej jak ów Arab. Tylko nie wycofuję się ukradkiem. Zostaję. Wszystko jedno, czy przewodniczę uroczystej celebracji, czy jestem sam jako emeryt przy domowym ołtarzyku. Święta Obecność ogarnia mnie, świat i kosmos cały. Od dziecka, a były to czasy łacińskiej liturgii, Eucharystia była i wciąż jest Tajemnicą.
Ksiądz, jak każdy, ma różne dni. Bywa skupiony, innym razem rozproszony. To spokojny, to rozdrażniony. W pełni sił bądź obolały. Za każdym razem czuje się inaczej i dlatego inaczej odczuwa to, co jest jego wielką Tajemnicą: obecność Boga. Czasem krystalicznie wyrazistą, czasem we mgle. Ważne, kim wtedy on sam się czuje. Jak Jan na ostatniej wieczerzy wsparty na ramieniu Przyjaciela? Może jak Judasz, który wie, czego dopełni w najbliższej godzinie? Pomiędzy tymi skrajnościami tyle innych możliwości.
Słowa Przeistoczenia nie są moimi słowami. Przez sakrament kapłaństwa zostałem upoważniony, by moimi ustami i postawą Jezusa czynić obecnym. Wielka sprawa. Co czuję? Czuję się ogromnie zaszczycony, że dziwnymi drogami życia zostałem jednym z tych namaszczonych. I że oznacza to wielką bliskość Przyjaciela. Wiem, nieraz nie byłem wart tego zaufania ze strony Jezusa i ze strony Kościoła. A przecież nie zjawił się anioł z nieba, by mnie od ołtarza odsunąć gniewnym gestem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.