Zwycięstwo Javiera Mileia w wyborach prezydenckich w Argentynie może oddalić realizację planów podróży papieża Franciszka do swojej ojczyzny, pierwszej od jego wyboru przed 10 laty - zauważa w poniedziałek włoska agencja Ansa. Przypomina, że Milei wielokrotnie stawiał zarzuty papieżowi i go obrażał. Mówił, że ma on powiązania z "morderczymi komunistami" i nazwał "reprezentantem zła na ziemi".
Pod znakiem zapytania stoją przyszłe relacje między Argentyną a Stolicą Apostolską - ocenia agencja. Podkreśla, że obelgi polityka w kampanii wyborczej pod adresem papieża były tak ostre, że księża z peryferii Buenos Aires odprawili mszę przebłagalną.
Niektórzy argentyńscy biskupi potępili wypowiedzi prawicowego polityka. Pod koniec kampanii wyborczej złagodził on nieco ton. Ale zauważa się, że przedstawiciele jego sztabu sugerowali zawieszenie relacji ze Stolicą Apostolską.
Według Ansy nawet jeśli dojdzie faktycznie do uspokojenia nastrojów po ostrej kampanii wyborczej, perspektywa nowego wizerunku "ultraliberalnej" gospodarczo Argentyny wydaje się oddalać szanse na podróż Franciszka. Nieoficjalnie wskazywano, że mogłoby do niej dojść w przyszłym roku. Przed kilkoma tygodniami zaproszenie wystosowali do papieża jego biskupi-rodacy. Lecz potrzebne jest też oficjalne zaproszenie od władz państwa.
Stolica Apostolska nie odpowiadała na zarzuty Mileia. Nie było też żadnej bezpośredniej reakcji papieża, choć niedawno w wywiadzie dla argentyńskiej agencji prasowej Telam Franciszek, nie wymieniając Mileia z nazwiska, ostrzegał przed "mesjanistycznymi klaunami".
Teraz Watykan nie komentuje wyniku wyborów prezydenckich. Z kurtuazyjną depeszą z gratulacjami i życzeniami dla nowego prezydenta oczekuje się do jego zaprzysiężenia 10 grudnia.
W najbliższych dniach papież spotka się z ustępującą wiceprezydent Argentyny Cristiną Fernández de Kirchner, która przyjeżdża do Rzymu.