„Albo rozwód, albo rekolekcje” - Artur słuchał żony i nie rozumiał, co się dzieje. Nie widział ani problemów małżeńskich, ani finansowych.
To było przed 7 laty, kiedy Magdalena zaczęła zauważać, że ich małżeństwo przechodzi kryzys. „Pędząc, biegając, posiadając, chcąc więcej i więcej od życia, nie widzieliśmy, że coś zaczyna się sypać. Kiedy zaczęłam dostrzegać? Kiedy przyjechali znajomi do naszego domu w górach i zaczęli opowiadać nam o Panu Bogu. Słuchałam i otworzyły mi się oczy”. Artur nie rozumiał, o co chodzi żonie, przecież wiedli dobre, konsumpcyjne życie, niczego im nie brakowało, więc o co mogło chodzić? „Jeździliśmy na wakacje, mieliśmy dom w górach, jak wiele rzeczy zresztą na kredyt, to wszystko były takie nasze spełnienia”. Ale doskonale pamięta moment, gdy do jego biura weszła żona i zagroziła, że jeśli czegoś nie zrobią z ich związkiem, to będą musieli się rozwieść. „O co tej dziewczynie chodzi? Myślałem wtedy, co tu jest nie tak? Ale dla świętego spokoju zgodziłem się na rekolekcje małżeńskie pod Wrocławiem”. Pojechali i zobaczyli swoją katolicką letniość, że czasem są blisko Boga, czasem oddalają się od Niego, że niby chodzą do kościoła, ale zbyt wiele z siebie nie dają. Byli też daleko od siebie, nie mówili o swoich potrzebach, o tym, czego oczekują wzajemnie od siebie. „Podczas tych rekolekcji Pan Bóg nas bardzo mocno dotknął i zaprosił do osobistej relacji z Nim i odnowienia naszej relacji małżeńskiej” – Magdalena zobaczyła, że Pan Bóg uzdrawia każdą ich dziedzinę życia.
Ona choleryczka, on sangwinik
Typy swoich charakterów poznali podczas kolejnych rekolekcji. To było dla nich odkryciem. „Otwarło nas na nowo na siebie, zaakceptowaliśmy siebie, pokochaliśmy i zrozumieliśmy, że nasze reakcje są związane z tym, kim jesteśmy i jak nas stworzył Pan Bóg” – Magda widzi, że to był ten czas, kiedy zrozumieli, że powinni też zadbać o swoje finanse. Dzięki swojemu kierownikowi duchowemu i spowiednikowi, ojcu Rafałowi Kogutowi, trafili do Anny i Michała Malińskich, którzy pomagali takim jak oni – ludziom uwikłanym w kredyty. Artur widział w tym Boże prowadzenie. Kiedy zobaczyli, że ich finanse są w dramatycznej sytuacji, w ich życiu nastąpił przełom. Mieli wówczas 600 tysięcy złotych długu, miesięczne raty w wysokości między 5 a 6 tysięcy złotych. „Kiedy Ania kazała nam wypisać na kartce, ile rat miesięcznie spłacamy, ile nam zostaje, rozpłakałam się. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że w tak wielu miejscach jesteśmy zadłużeni i to na taką kwotę”. Magda wie, że jeszcze trudniejsze było to dla jej męża. „Jako mężczyzna powinienem ogarniać finanse, ogarniać dom, powinienem stać na straży, a okazało się, że zawiodłem, kompletnie nie panowałem nad finansami”. Zdali sobie sprawę, z czym sobie nie radzą. Żyli ponad stan, już od studiów zaciągali kredyty, kupowali najpierw wyposażenie do mieszkania: pralka, zmywarka, telewizor. Ale potem lepsze meble, lepsze samochody, wyjazdy zagraniczne. Były to koszty, na które nie zawsze było ich stać, ale pokusa była tak silna, że nie potrafili sobie odmówić. „Wszystko kusiło. W telewizji mówiono o tym, że możesz mieć, co chcesz, w dodatku raty są na zero procent, to daliśmy się omotać, aż przyszedł moment, w którym w kredytach zaczęliśmy tonąć. Wówczas Ania kazała nam zapisać na kartce wszystko, co mamy, łącznie z dziećmi i oddać to Panu Bogu”. Dla Magdy był to najtrudniejszy moment. Była przekonana, że trójka ich dzieci należy do nich. Nie rozumiała, że to dar od Pana Boga, o który należy jak najlepiej zadbać i Bogu oddać. Wiedziała jednak, że musi to zrobić.
Chcesz być, czy mieć?
Nie od razu udało im się wyjść z długów. Kiedy przyjrzeli się swojemu stanowi posiadania, zrozumieli, że podpowiedź Anny i Michała ma największy sens. Trzeba było sprzedać dom w górach. To było bardzo trudne, bo tam przeżyli wiele dobrych chwil, zakochali się w tym miejscu. „We mnie rodziło to wiele złości, braku akceptacji, przecież włożyliśmy w ten dom wiele serca. Ale jednocześnie rozumiałam, że to jedyna droga do wyjścia z naszego kryzysu finansowego”. Jak wierzą, z pomocą kolejnych osób, które po drodze spotkali udało im się sprzedać dom tuż przed wybuchem wojny w Ukrainie. Spłacili swoje kredyty i zaczęli nowy etap w swoim życiu. Artura czekały jeszcze wyzwania zawodowe. „Pamiętam taką sytuację, że kiedy do firmy zadzwonił zleceniodawca, to mimo że moja firma jest jednoosobowa i jako taka nie byłaby w stanie podołać zamówieniu, chciałem grać, udawać, że na pewno dam radę. Ale coś wewnątrz podpowiadało mi, że mam powiedzieć prawdę, że wezmę podwykonawców, bo moja firma nie da rady tego sama zrobić. To było trudne, ale zrobiłem, jak wewnętrznie czułem i dostałem to zlecenie. To była też nowa jakość w moim zawodowym życiu”. Od tego czasu w życiu małżonków wiele się zmieniło. Zaczęli żyć zgodnie ze swoimi możliwościami. Postanowili, że nigdy więcej nie zaciągną żadnego kredytu, że pojadą na wakacje w miejsce, na które w danym momencie ich stać. „Wcześniej wyjeżdżaliśmy na wczasy na kredyt, oczywiście było to południe Europy i życie w restauracjach. Nawet kiedy jechaliśmy do domu w górach zamiast zjeść np. lody w domu, jechaliśmy do lodziarni, gdzie oczywiście jest drożej”. Magda próbuje teraz wszystko zmieniać, uczyć się, że można w góry jechać z własnymi kanapkami, a nie stołować się w restauracjach, czy schroniskach. Że kiedy są pieniądze, nie od razu należy je wydać. I wreszcie, że należy się dzielić swoim doświadczeniem z innymi, opowiadać o wielkiej dobroci Pana Boga, którą oni zostali obdarowani, dlatego w swoim świadectwie piszą:
„Czy jest nam dziś łatwo? Nie. Ciągle mamy problemy z oszczędzaniem i wydawaniem, z zapisywaniem wydatków. Ciągle się uczymy, ciągle denerwujemy i kłócimy, ale ciągle wracamy do Jezusa, do naszych założeń i próbujemy na nowo. Trwamy jednak w wolności od posiadania za wszelką cenę. Pan Bóg chce dla nas życia w obfitości, nie w biedzie, ale wymaga naszego zaufania i oddania. Posyła nam właśnie takich ludzi, takie fundacje, daje narzędzia, nie zostawia samych. Pamiętamy dwa zdania naszych mentorów: 'chcecie być czy mieć?' i 'jak odłożysz i uzbierasz pełną kwotę, to kup'".
Cała rozmowa z Magdaleną i Arturem w radiu eM w Magazynie Moja Historia: