Historia Mayry Rodriguez, która porzuciła zabójczą placówkę.
Misją Mayry jest uczynienie aborcji czymś nie do pomyślenia. Pro-liferka pomaga kobietom, a także pokazuje prawdę o tym, jak traktowane są kobiety przez Planned Parenthood. Czuje się w obowiązku ujawnić to, co Planned Parenthood chce ukryć przed ludźmi - czyli jakie niebezpieczeństwa związane są z aborcją i stosowaniem środków antykoncepcyjnych.
Mayra przypisuje wierze modlących się na chodniku i mocy Bożego Miłosierdzia powrót do wiary katolickiej oraz siłę, jakiej potrzebowała, aby przeciwstawić się aborcyjnemu gigantowi – i zwyciężyć.
Historię kobiety możemy przeczytać na stronie mayrarodriguez.org. Dowiadujemy się, że zawsze chciała pomagać kobietom. Mayra urodziła się w Meksyku. Jej matka zdecydowała się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Niestety w międzyczasie rodzinie wygasła wiza turystyczna, więc nie mieli ważnych dokumentów. Dziewczyna ukończyła szkołę średnią, college, wyszła za mąż i urodziła córkę.
Mayra, mając dyplom lekarza technicznego z Meksyku, rozpoczęła poszukiwanie pracy. Wtedy na jej drodze pojawiło się Planned Parenthood. Kobieta bardzo się ucieszyła z możliwości pracy w branży medycznej. Chciała pomagać kobietom. W danym momencie ważne było również to, że Planned Parenthood nie przejmowało się tym, że Mayra nie posiadała dokumentów.
Niedługo potem Mayra okazało się, że kobieta spodziewa się drugiego dziecka. Dla placówki był to problem. Przenieśli Mayrę do kliniki, która zajmowała się antykoncepcją. Pomimo obniżki wynagrodzenia zmiana ta przyniosła ulgę, ponieważ Mayrę nękały straszne koszmary z powodu tego, co zobaczyła w poprzedniej klinice.
Mayra w pracy była chwalona za pracowitość i przestrzeganie zasad. Pomimo awansu na stanowisko dyrektora kliniki Planned Parenthood w Arizonie, kobieta zachowała powściągliwość. Słyszała historie o rutynowym zwalnianiu menedżerów lub szybkim opuszczaniu stanowiska. Mając dwójkę małych dzieci i niewiele możliwości - nadal nie posiadała dokumentów, do tego była samotną matką, niechętnie, ale przyjęła stanowisko.
Natychmiast w przypadku konkretnego lekarza przeprowadzającego aborcje wyszły na jaw problemy dotyczące bezpieczeństwa i wysokiego wskaźnika powikłań. Raporty zgłaszane przez Mayrę w tej sprawie, pozostawały bez odpowiedzi. Kobieta zaczęła tworzyć teczkę z dokumentami dotyczącymi Planned Parenthood.
W dniu 23 września 2017 r. Mayra została wezwana do siedziby Planned Parenthood. Przedstawiono jej zarzuty, których Mayra odmówiła podpisania fałszywych zarzutów lub przyznania się do nich i zażądała zwołania drugiego spotkania w celu przedstawienia dowodów przeciwnych.
Kobieta przygotowała obszerną dokumentację, była więcej niż przygotowana na spotkanie. W drodze do Kwatery Głównej Mayra szybko zatrzymała się w zamkniętej lokalizacji w Northeast Phoenix. Podczas ostatniej wizyty Mayra znalazła tam kartkę z Bożym Miłosierdziem, którą trzymała na biurku od lat, a którą miała od ks. Kline'a i osób, które modliły się przed jej kliniką. Włożyła obrazek do kieszeni i opuściła budynek. Wchodząc do placówki, czuła, że jest coś nie tak. Zaczęła się modlić. Mayra wpadła w zasadzkę, jeden z pracowników stwierdził, że znalazł w jej biurku narkotyki. Kobieta od razu została zwolniona.
Zdeterminowana, by oczyścić swoje imię, Mayra złożyła pozew o bezprawne rozwiązanie umowy o pracę. Po dramatycznym dwutygodniowym procesie jury jednomyślne przyznało Mayrze 3 miliony dolarów odszkodowania.
„Moim celem jest ochrona nienarodzonych oraz opowiadanie się za zdrowiem i bezpieczeństwem kobiet dokładnie tak, jak broniłabym mojej własnej córki. Chcę inspirować innych, aby dali się prowadzić przez wiarę, bo wiem, co uczyniły dla mnie modlitwy innych i Boże Miłosierdzie Jezusa" - czytamy na stronie.
MG/mayrarodriguez.org