O swoim doświadczeniu spotkania synodalnego w Rzymie mówi jego uczestnik, abp Adrian Galbas.
Franciszek Kucharczak: Skończyła się pierwsza część rzymskiego etapu Synodu o synodalności. Jego członkowie, w tym Ksiądz Arcybiskup, siedzieli w auli przy okrągłych stołach. W dokumencie podsumowującym przeczytałem, że było to nawiązanie do biblijnego obrazu uczty weselnej. Było się z czego weselić?
Abp Adrian Galbas: To porównanie do godów Baranka jest chyba przesadzone, ale uczciwe pogadanie, także o trudnych sprawach, zawsze jest czymś pożytecznym i wzbogacającym. Stoliki stolikami, ale ważniejsze, że nie było w tym nerwowej szarpaniny, jakiegoś przepychania swoich poglądów czy stanowisk. Była bardzo spokojna rozmowa, w której duże znaczenie miało świadectwo swojego przeżywania Kościoła. Było to przeplatane dużą dawką wspólnej modlitwy i zachętą do osobistej refleksji. Wszystko to razem sprawiło, że spotkanie w Rzymie było dużo spokojniejsze niż to kontynentalne w Pradze. Tam raczej dominowała chęć przewalczenia swojego stanowiska – przynajmniej takie miałem wrażenie.
Może pomogła w tym formuła, w jakiej się odbywało spotkanie rzymskie? Bo na przykład nie było możliwości prowadzenia polemik.
O tym, jak to będzie wyglądało, zostaliśmy poinformowani dopiero w dniu rozpoczęcia spotkania. Chyba było to spore zaskoczenie dla tych, którzy przyjechali z przygotowanym stanowiskiem i zamiarem, żeby innych przekonać. Tu raczej nie było możliwości prowadzenia bujnych polemik. Nie było też wielkich awantur…
Czy spokojowi służyło też to, że nie zostali tam dopuszczeni dziennikarze? Niektórzy podejrzewali, że to z chęci ukrycia prawdy.
Nie każda dyskusja musi być publiczna. Na posiedzenia rządu też nie są wpuszczani dziennikarze. Papież na początku powiedział: „Dziennikarze robią dobrą robotę. Nie lekceważymy ich oraz ich pracy, ale teraz dajmy światu przede wszystkim jeden komunikat: że Kościół się tutaj, na tym synodzie, trochę zatrzymał, przede wszystkim po to, żeby posłuchać”. I zachęcił nas, żebyśmy nie biegali od redakcji do redakcji i od studia do studia, tylko skupili się na tym, co się dzieje na synodzie. Opinia, że tu przy czymś majstrujemy, czymś manipulujemy i dlatego nie można tego powiedzieć publicznie, jest kompletnie nieprawdziwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.