Komu i w jaki sposób pomagają odpusty?

Lista modlitw, które trzeba odmówić w określonym czasie, miejsca, które trzeba nawiedzić i spowiedź, którą trzeba odbyć – oto przepis na odpust, czyli rodzaj pomocy, jaką możemy ofiarować naszym zmarłym. Brzmi nieco magicznie? Dla wielu tak. Jednak to nie w układance praktyk do wypełnienia czai się problem. Istotą jest świadomość, jakiej pomocy możemy zmarłym udzielić i co realnie możemy im dać. Wyjaśnia ks. dr Grzegorz Strzelczyk.

Nie jesteśmy w stanie nic zrobić dla kogoś, kto definitywnie odrzucił Boga. Odpusty, modlitwy, pokuty nie wpływają na zbawienie drugiego człowieka. – O tym, czy ktoś jest zbawiony, czy nie, decyduje jego wolność przed Bogiem, a zbawienie jest umożliwione tylko krwią Chrystusa, jako Baranka Niepokalanego – tłumaczy teolog, ks. dr Grzegorz Strzelczyk.

Po co więc modlimy się za zmarłych? Bo możemy podejrzewać, że odeszli niepojednani z samymi sobą, że nie osiągnęli tu na ziemi świętości, jakiej chce dla nich Bóg. Dlatego nasze wstawiennictwo i pokuta niejako „dopompowują” łaskę. – Metafora naczyń połączonych czy baloników, które możemy z troski o tych, którzy odeszli, pompować, jest nie tylko bardzo plastyczna, ale i poprawna teologicznie – przekonuje ks. Strzelczyk. Warto też podkreślić, że dobro, którym chcemy się podzielić z ludźmi, którzy już przeszli przez śmierć, jest uzależniona od naszego dobra, bo praktyka odpustu zaczyna się od osobistego nawrócenia i sakramentu pokuty i pojednania. Tak więc pierwszym beneficjentem jest ten, kto chcąc ofiarować odpust za zmarłych sam zbliża się do Boga i otwiera na Jego łaskę.

Za kogo praktycznie możemy ofiarować odpust? Wiemy, że pomoże tylko tym, którzy odeszli pojednani z Bogiem, ale tego przecież sprawdzić nie sposób. – Chrześcijaństwo jest religią nadziei. I koniec. I kropka – wyjaśnia ks. dr Grzegorz Strzelczyk. Czy należy modlić się nawet za tych, których kojarzymy z samym złem? Co zatem z modlitwą za Hitlera i Stalina? – Ja bym chciał i mam mocną nadzieję, że Bóg był w stanie się do nich dorwać. Choćby w ostatnim, ostatnim momencie ich życia, tak żeby tam zaświeciło jakieś światełko, które zdołało doprowadzić do ich zbawienia. Trzeba iść za tą owcą, która zginęła. Pytanie jest takie, czy my jesteśmy się w stanie cieszyć, że Bóg mógł zdołać ich uratować... – zastanawia się teolog. 
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dominika Szczawińska