W poniedziałek 9 maja minie 45 lat od dnia premierowej emisji pierwszego odcinka "Czterech pancernych i psa", jednego z najbardziej popularnych polskich seriali.
Przyciągali przed ekran tłumy widzów, stając się ulubionymi bohaterami dzieci. "Na przełomie lat 60. i 70. wszędzie w Polsce powstawały Kluby Pancernych. Tworzyły się załogi "Rudego". Mogły mieć dowolną liczbę członków, ale koniecznie musiało być w nich zwierzę. Szarikami były koty, rybki, a nawet żółwie. Do Klubów Pancernych należało 400-500 tysięcy dzieci" - pisze dziennikarka "Polski. Dziennika Łódzkiego" Anna Gronczewska.
Przywołuje też wspomnienie Janusza Kłosińskiego, serialowego sierżanta Czernousowa: "Załoga "Rudego" i jej przyjaciele jeździli po całym kraju na spotkania z telewidzami. Janusz Kłosiński opowiada, że kiedyś z Romanem Wilhelmim (Olgierdem) jechali na takie spotkanie. Przejeżdżali przez miejscowość, w której trwała niedzielna msza. Nagle ktoś krzyknął: "Jadą pancerni!" Wszyscy, łącznie z ministrantami, wybiegli z kościoła. - Wilhelmi, który nie był człowiekiem sentymentalnym, mrugnął do mnie, puknął się w czoło i powiedział: "Ci ludzie zwariowali!" - wspomina Janusz Kłosiński".
Dla aktorów ogromna popularność, jaką cieszyli się dzięki "Czterem pancernym..." niosła jednocześnie pewne zagrożenie. Artyści obawiali się zbytniego utożsamiania ich z jedną konkretną rolą, a co za tym idzie, filmowego zaszufladkowania. Janusz Gajos przyznał później w jednym z wywiadów: "Bałem się, że to koniec. Zawodowa śmierć. A ja bardzo chciałem grać, bardzo chciałem być aktorem" (cytat za portalem Instytutu Adama Mickiewicza Culture.pl).
Ulubieńcem publiczności stał się także "bohater zwierzęcy", czyli filmowy Szarik (od rosyjskiego: Kuleczka), owczarek niemiecki, który należał do Janka Kosa. Były w sumie trzy psy wcielające się w rolę Szarika. W największej liczbie scen zagrał Trymer - pies milicyjny, który oblał egzamin z tropienia i miał być wycofany ze służby ze względu na "niskie wskaźniki agresji". Dwoma pozostałymi były Spik i Atak. Atak wystąpił także w jednym z odcinków "Stawki większej niż życie".
W 1995 r. w plebiscycie zorganizowanym przez Telewizję Polską widzowie uznali "Czterech pancernych..." za najbardziej lubiany polski serial.
Choć "Pancerni" wciąż mają miliony wielbicieli, serial wzbudza kontrowersje z powodu sposobu, w jaki przedstawiano w nim historyczne wydarzenia.
W 2006 r. zapadła decyzja o zdjęciu "Czterech pancernych..." z ramówki TVP, ponieważ serial uznano za zakłamujący przeszłość historyczną. Apelowało o to wcześniej do władz telewizji Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych (POKiN). W piśmie do prezesa TVP Bronisława Wildsteina kombatanci oceniali, iż "te wykwity komunistycznej propagandy dawno powinny być odesłane do telewizyjnego lamusa". "Jest skandalem, że w największym medium niepodległej Rzeczypospolitej do znudzenia lansuje się kłamliwą wersję dziejów rodem spod ogona psa Szarika" - pisali wówczas kombatanci. Argumentowali, że "nie jest to oczywiście jedyny przykład zakłamywania historii w telewizji publicznej, ale niewątpliwie najbardziej wymowny, wręcz symboliczny". Przestrzegali, że "rzecz nie jest ani błaha, ani niepoważna: ukazywanie młodzieży skrajnie fałszywej wizji historii jest formą jej demoralizowania, czego nie wolno robić publicznej telewizji".
Mimo kontrowersji TVP1 wyemitowała serial - w roku następnym, latem 2007. Z kolei w 2008 r. "Czterej pancerni i pies" znaleźli się w ramówce TVP Historia. Emisjom tym nadano jednak specyficzną formę - zdecydowano, że prezentacji kolejnych odcinków towarzyszyć komentarze historyków w studiu telewizyjnym na temat treści zawartych w poszczególnych epizodach. Celem było zwrócenie uwagi na błędy i niedopowiedzenia dotyczące historii oraz na propagandową wymowę niektórych scen.
Serial "Czterej pancerni..." był emitowany nie tylko w Polsce. Pokazywano go też m.in. w: Czechosłowacji, Finlandii, na Węgrzech i Kubie.
W 2006 r. ukazała się książka Marka Łazarza pt. "Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach" (Wydawnictwo Torus Media), opisująca m.in. okres pracy nad serialem. W recenzji książki na łamach "Gazety Wyborczej" zauważono: "Najciekawszą częścią książki są protokoły posiedzeń komisji kolaudacyjnej oraz scenariusze wyciętych scen. Serial krytykowano m.in. za to, że pokazuje żołnierzy umorusanych czy rozchełstanych, tak jakby na froncie każdy wyglądał jak prosto od fryzjera. Witold Skrabalak, redaktor naczelny "Książki i Wiedzy", podczas posiedzeń kolaudacyjnych krytykował przeerotyzowanie serialu i domagał się ograniczenia wątków z Lidką i Marusią. Pewnych cięć nie dało się uniknąć - np. z odcinka "Radość i gorycz" usunięto niektóre sceny z rozmowy pancernych z nauczycielką za bardzo podkreślających kontrast społeczny między nimi. Albo scenę, w której Janek i Magneto idą na piwo" ("GW", nr 255/2006, autor recenzji: Wojciech Orliński).