Katolik powinien świadczyć o swojej wierze, ale niech to będzie wiara katolicka.
Influencer to jest taki ktoś, kto nadaje w internecie, a inni go słuchają i oglądają. Jakby nie słuchali i nie oglądali, toby nie nadawał, to jasne. Niektórzy robią to z naruszeniem prawa i elementarnej przyzwoitości, i tych nazywa się patoinfluencerami – o kilku takich jest dziś głośno, ale ja nie o tym. Od pewnego czasu funkcjonuje jeszcze jedna kategoria: katoinfluencerzy. Że to niby influencerzy katoliccy. W sieci dominuje aktualnie jedna taka osoba, młoda kobieta o pseudonimie Najjjka. Jej wystąpienia na TikToku ogląda ponoć pół miliona ludzi. „Katolicka influencerka” – czytam o niej na rozmaitych portalach. Dlaczego katolicka? Bo twierdzi, że to, co mówi, jest katolickie. Tak więc dowiadujemy się od niej na przykład, że „kobiety, które noszą nieskromne stroje (…), będą ukarane za grzechy cudze jeszcze za życia”. Albo słyszymy pouczenia w rodzaju: „Wielu ludzi nie wie, że współżycie w czasie ciąży jest grzechem”. Bo „mamy duszy dziecka nie narażać na grzech związany z nieczystością”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak