Kuracje odmładzające już dawno stały się jednym z bożków rządzących światem próżnych ludzi, narcystycznie podchodzących nie tylko do siebie samych, ale i do reszty ludzkości.
Ich podstawowym grzechem jest po pierwsze nieskuteczność, po drugie nieskuteczność i po trzecie – również nieskuteczność. Powiedzmy sobie wprost: nawet gdyby stulatek wyglądał jak pięćdziesięciolatek, a czterdziestolatka jak własna córka, nie zmieni to niczego. A jeśli zmieni, to jedynie na gorsze, bo z takim podejściem do siebie człowiek nigdy nie przestanie z niepokojem wpatrywać się we własne odbicie w lustrze. I doznawać palpitacji na widok każdej nowo dostrzeżonej zmarszczki. Nie znaczy to bynajmniej, żebyśmy nie mieli szukać antidotów na starzenie się tego, co nie powinno się starzeć, a raczej dojrzewać. Kościół zaliczam do tej grupy. Dojrzewać powinien (i dojrzewa), starzeć się zaś nie może, bo wtedy grozi mu utrata świeżości jego fundamentalnego przesłania: Dobrej Nowiny.
Mówi się, że Jan Paweł II był dla wielu podstawowym punktem odniesienia. Jeśli nie wiadomo było, w jaki sposób argumentować za słusznością swojej tezy, wystarczyło znaleźć podobną wśród jego licznych wypowiedzi. Może zrobiliśmy mu tym krzywdę, może przesadziliśmy, może nie do końca zrozumieliśmy, że sam raczej by tego nie chciał… Mija 45 lat od dnia, w którym kardynał Karol Wojtyła został papieżem, dwieście sześćdziesiątym trzecim po św. Piotrze, trzecim – również po Piotrze oraz po Piusie IX – najdłużej urzędującym. Już samo to mogłoby sprawić, że kojarzyć się go powinno raczej z sędziwym starcem niż z rzutkim i sprężystym młodym papieżem, który po wyjściu z samolotu z naturalną lekkością klękał i całował ziemię. A jednak – znamy go w obu odsłonach, co nie zmienia faktu, że był papieżem, który jak nikt wcześniej odmłodził Kościół (choć Janowi XXIII też chyba należałaby się na tę okoliczność wzmianka). Szymon Babuchowski w swoim tekście „Zadanie z młodości” (s. 16) stawia taką właśnie tezę; przyglądając się bliżej relacjom polskiego papieża z młodzieżą kilkanaście lat po jego śmierci, pyta o owoce tych relacji oraz o to, czy we współczesnym duszpasterstwie młodych mogłyby nam pomóc odniesienia do nich wprost. „Czy mówił ich językiem? Można mieć wątpliwości. W jakimś sensie był »z innej epoki«, z tym swoim aktorskim »ł«, ze zdaniowymi konstrukcjami kojarzącymi się raczej z filozoficznym traktatem niż ze swobodnym dialogiem. Posługiwał się też porównaniami, które już wtedy mogły wydawać się archaiczne. Dla dorastającej wówczas młodzieży Westerplatte było przecież czymś tak odległym, jak dla obecnych młodych… no właśnie, tamto spotkanie sprzed prawie czterech dekad. Ale słuchaliśmy go z uwagą”. No cóż, jak wygląda dzisiaj stosunek wielu z nas – wówczas zasłuchanych – do jego nauczania, widać jak na dłoni. Rodzi się jednak gorzkie pytanie: czy tracąc to nauczanie z horyzontu, nie skazujemy się na poszukiwanie młodości Kościoła w jakimś nie do końca sprecyzowanym gąszczu idei i paradygmatów, które z osobistym spotkaniem z Chrystusem niewiele mają wspólnego?
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.