Za siedmioma skrzyżowaniami, za siedmioma łódzkimi wieżowcami stoi sobie Pałac. W środku, jak na każdy prawdziwy pałac przystało, mieszkają Książęta i Księżniczki. I choć ich życie będzie krótkie, to opiekunowie wiedzą, że nie o długość życia w życiu chodzi.
Każda historia ma swoje imię. Imię tej opowieści to Paulinka – mała, może dwuletnia dziewczynka z domu dziecka, leżąca w szpitalu obok Gajusza – syna Tisy Żawrockiej-Kwiatkowskiej, który trafił na onkologię jako dziewięciodniowy noworodek. On miał szczęście – miał opiekę kochającej mamy. Paulinka umierała sama. Walka o życie Gajusza trwała miesiącami. Zdesperowana Tisa pobiegła pewnego dnia do pobliskiego kościoła i obiecała Bogu, że jeśli jej syn przeżyje, ona zacznie pomagać dzieciom takim jak Paulinka, bo żadne dziecko nie powinno odchodzić samo, krzycząc z bólu i przerażenia. Kilka dni później wyniki jej syna nieoczekiwanie znacznie się poprawiły. Tisa nie rzuca słów na wiatr, dlatego gdy Gajusz całkiem wrócił do zdrowia, wzięła się za realizację obietnicy. Zaczęło się od poszukiwania wolontariuszy dla dziecięcych oddziałów onkologicznych. Dziś – 25 lat później – Fundacja Gajusz to trzy hospicja: stacjonarne, domowe i perinatalne, Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny Tuli Luli, Centrum Terapii i Pomocy Dziecku i Jego Rodzinie Cukinia, program dla rodzeństw, dla dzieci, które pokonały raka i potrzebują pomocy w powrocie do normalnego życia. Tylko w 2022 roku opieką Gajusza objętych było 1125 dzieci. Fundacja zatrudnia 160 pracowników, pomaga im ponad 250 wolontariuszy. A maleńki Gajusz, od którego wszystko się zaczęło, ma 27 lat i jest prawnikiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Huf