Rozmowa z kapelanem parlamentarzystów
Stefan Sękowski: Ksiądz bywa na galerii sejmowej?
Ks. Jacek Dzikowski: - Tak, przy okazji ważnych uroczystości. Przy zaprzysiężeniu posłów, prezydenta, podczas uroczystego posiedzenia sejmu, czy zgromadzenia narodowego.
Obraz prac i debat sejmowych jest przygnębiający. Posłowie albo się kłócą, albo w ogóle nie ma ich na Sali posiedzeń.
- Sala posiedzeń to tak naprawdę sala głosowań. Praca posła odbywa się zasadniczo poza nią, w komisjach. Tam też są spory, ale jak dojść do wspólnego zdania nie dyskutując ze sobą? Czasami emocje biorą górę. Ale posłowie są tacy, jakie jest społeczeństwo, które ich wybrało. Wystarczy posłuchać, jak w naszych domach dyskutuje się o zakupie komputera, albo samochodu. Nie dziwmy się więc, że i posłowie się kłócą. Poza tym, nie przesadzajmy – w porównaniu z innymi parlamentami, gdzie dochodzi do rękoczynów, w Polsce jest spokojny.
Posłowie zachowują się w kaplicy jak na sali sejmowej?
- Kaplica to miejsce apolityczne i kolejni duszpasterze parlamentu bardzo o to dbali. Znajduje się w przejściu między domem poselskim a parlamentem i jest zawsze otwarta. Gdy jakiś czas temu był remont i trzeba było zamknąć drzwi kaplicy, okazało się, że jeden zaśniedziały zamek się rozpadł. Po prostu nigdy nie był używany. Posłowie tam zaglądają o różnych porach dnia, idąc na obrady, czy z nich wracając, zdarza się, że mając kaplicę na miejscu, przychodzą do niej na pacierze wieczorne.
Zawsze te same osoby?
- Trudno powiedzieć. Są posłowie, którzy przychodzą do kaplicy i tacy, którzy przychodzą na Mszę św. Odprawiamy ją od wtorku do piątku zawsze o 7.30. Średnia uczestnictwa we Mszy św. jest bardzo dobra – zawsze przychodzi grupa 20-30 posłów, a wiem, że także ci, którzy mieszkają poza domem poselskim, biorą udział we Mszy św. w kościołach parafialnych. To relatywnie dużo. W której parafii w dzień powszedni w Eucharystii uczestniczy 10 proc. wiernych?
To posłowie różnych ugrupowań?
- Z prawie wszystkich partii. To miejsce ponadkonfesyjne, ciche, można się tam ukryć przed kamerami – dziennikarze tam się nie pojawiają. Można sobie w spokoju różne sprawy poukładać.
Modlą się tam także posłowie innych wyznań?
- Nie widziałem ich w kaplicy, ale tak jak powiedziałem, to nie znaczy, że tam nie zachodzą, bo kaplica otwarta jest stale, a kapelan nie jest w niej zawsze obecny. Chcemy, by posłowie i senatorowie mieli świadomość, że mogą do nas podejść, poradzić się, zwyczajnie porozmawiać. Staramy się nie opowiadać za jakimś jednym ugrupowaniem politycznym, bo jesteśmy posłani do wszystkich, bez wyjątku.
Posłowie korzystają z tej możliwości?
- Jesteśmy choćby zapraszani na spotkania opłatkowe, czy przed Wielkanocą. Zdarza się, że parlamentarzyści chcą indywidualnie porozmawiać. Także pracownicy kancelarii proszą o to samo.
Czy potrzebują na przykład spowiedzi?
- Zdarza się.
Jest ksiądz stałym spowiednikiem któregoś z posłów?
- To delikatna materia i lepiej ją omińmy.
Posłowie zwracają się do księdza także w sprawach, którymi zajmują się w Sejmie?
- Trudno mi sobie przypomnieć, tak więc musi to mieć miejsce bardzo rzadko. My nie jesteśmy ekspertami od polityki, ale od duszy.
Ale to ma ze sobą związek.
- Jeśli człowiek ma dobrze uformowane sumienie, gdy kieruje się miłością, to nie jest w stanie zrobić nic złego. „Kochaj i czyń, co chcesz”. Duszpasterstwo parlamentarzystów polega przede wszystkim na towarzyszeniu posłom i senatorom i duchowej pomocy. Chcemy, żeby oni czuli nasze wsparcie.
W jaki sposób?
- To było szczególnie widoczne po katastrofie smoleńskiej. Towarzyszyliśmy im wszędzie tam, gdzie mogliśmy. Wiem, że parlamentarzyści byli zadowoleni, że ich duszpasterze byli pośród nich.
Był ksiądz na pogrzebach posłów, którzy wtedy zginęli?
- Tak, na tych na których mogłem. Byłem na pogrzebie pani poseł Grażyny Gęsickiej, posła Zbigniewa Wassermana, pani senator Janiny Fetlińskiej… Nie można było być wszędzie, ale gdy musiałem dokonać wyboru, szedłem na pogrzeb osoby, z którą wcześniej miałem kontakt, którą znałem osobiście. Żałuję, że nie mogłem być na pogrzebie senatora Stanisław Zająca, którego szanowałem i lubiłem.
Ksiądz miał bliski kontakt z wieloma osobami, które zginęły w tej katastrofie.
- Dobrze znałem większość księży, którzy zginęli. Ks. prof. Ryszarda Rumianka, który był moim wicerektorem w seminarium, ks. Romana Indrzejczyka, który był kolegą proboszcza w mojej rodzinnej parafii, ks. Jana Osińskiego, na którego prymicjach byłem…. Tak samo wśród posłów i senatorów. Często rozmawiałem z senator Fetlińską, która ufundowała krzyż, wiszący obecnie w kaplicy.
Posłowie i senatorowie czują się współgospodarzami kaplicy?
- Tak. Ufundowali na przykład stacje Drogi Krzyżowej, obudowę do tabernakulum i miejsce przewodniczenia. Jak jest potrzeba, współdziałają w tworzeniu tego miejsca.
Stefan Sękowski