Wzrost opłat za żłobki to efekt m.in. wzrostu cen towarów i usług - oceniła w środę minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Jak dodała, podwyżki ją martwią, ponieważ dla wielu rodzin żłobki są pomocą "absolutnie niezbędną".
Według środowej "Gazety Wyborczej" samorządy, na które zgodnie z podpisaną w lutym br. roku ustawą spadła odpowiedzialność za rozwiązanie problemu zbyt małej liczby żłobków, zamierzają zwiększyć za nie opłaty. W Warszawie - twierdzi "GW" - opłata za żłobki może we wrześniu wzrosnąć z 200 zł do nawet 1170 zł. Najwięcej - jak planuje miasto - mieliby płacić rodzice z dochodem od 2,8 tys. na osobę (brutto).
"Zawsze to jest i tak niżej niż koszt opiekunki, którą najmują pracujący rodzice. O ile pamiętam, to ta drastyczna podwyżka dotyczyć ma tylko tych rodzin, które najwyżej zarabiają. Kwota 2,8 tys. zł na osobę brutto w rodzinie to jest stosunkowo wysoki dochód nawet jak na Warszawę" - skomentowała to Fedak w TVP1.
Dodała jednak, że ją "oczywiście martwią podwyżki cen żłobków". "Dla wielu rodzin pomoc tego typu, która pozwala lepiej połączyć obowiązki zawodowe i rodzinne, jest absolutnie niezbędna". U nas (w Polsce - PAP) tylko dwa procent dzieci chodzi do żłobków. Dlatego mamy przed sobą ogromne zadanie do wykonania, zarówno jeśli chodzi o samorząd, jak i rząd" - dodała.
Zaznaczyła również, że wzrost opłat za żłobki to efekt m.in. wzrostu cen towarów i usług.
Według "GW" opłaty za żłobki już podnoszą inne miasta - Łódź z 70 do 139 zł, Legnica za 100 do 363 zł. Takie plany są też w Krakowie, ceny mają tam wzrosnąć ze 180 do 300 zł.
Tzw. ustawa żłobkowa zakłada, że żłobki przestają być zakładami opieki zdrowotnej, co było istotną barierą rozwoju tej formy opieki. Wprowadziła nowe formy opieki nad maluchami: klubik dziecięcy - dla dzieci od roku do 3 lat i opiekuna dziennego, którym może zostać rodzic przebywający na urlopie wychowawczym.