Sztuczna inteligencja może zagrozić wierze, o ile jest to zbytnia wiara w ludzką inteligencję.
Do niedawna sztuczna inteligencja to była blondynka ufarbowana na czarno. Teraz pojawia się coś mocniejszego, co, jak słychać, może zastąpić nas w wielu dziedzinach. Niektórzy uważają, że we wszystkich – łącznie z religią. „Wszystkie religie są zagrożone” – przeczytałem właśnie na stronie wyborcza.pl. „Czy sztuczna inteligencja doczeka się własnego kultu?” – zastanawia się dalej autor.
Ja myślę, że z kultem nie ma żadnego problemu. Własnego uwielbienia doczeka się wszystko, czemu człowiek odda cześć boską, a takich obiektów jest bez liku, od pieniędzy po UFO. Sztuczna inteligencja też się nada. Ale żeby mogła zagrozić wszystkim religiom? To śmieszne. Tak może mówić tylko ktoś, kto wyobraża sobie, że wiara w Boga jest jak pakiet informacji, które się przyjmuje albo odrzuca. Że jest wynikiem przyjęcia jednego z mitów i jeśli pojawi się ciekawszy i lepiej sformułowany, wtedy wygra ten nowy. Gdyby tym była religia, wtedy naprawdę sztuczna inteligencja miałaby szansę wygrać w konkurencji na najlepiej wymyślony mit.
Ale religia – mówimy tu o chrześcijaństwie – tym nie jest. Wiara w Chrystusa to przede wszystkim doświadczenie. To jest coś, co do człowieka dociera osobiście, sięga znacznie głębiej niż do mózgu i realnie zmienia życie. Owszem, elementem tej wiary jest wiedza, ale pragnienie poznania Pana Jezusa na ogół pojawia się później, gdy człowiek już Go spotka. Wtedy wszystko chce się o Nim wiedzieć, czasem wręcz zachłannie, choć czuje się, że wieczności na to nie starczy. To jednak, czego się wtedy na Jego temat dowiaduję, nie jest tylko informacją. Nikt poza Bogiem nie jest mi w stanie tego dać. Ani człowiek sam z siebie, ani żadna maszyna, choćby jej wgrali wszystkie algorytmy świata. Bo to jest łaska. To jest coś, co dociera do serca, czasem przez treść intelektualną, czasem przez okoliczności, a czasem przez nagły przebłysk świadomości, przy którym wszelkie ludzkie dociekania są bezradne jak ekoaktywista przyklejony do niewłaściwej drogi. Pod wpływem łaski człowiek robi rzeczy, które go przerastają, bo jest motywowany czymś nieskończenie większym niż to, co mogą wytworzyć jakiekolwiek stworzenia.
Jeśli coś może człowiekowi przeszkodzić w przyjęciu łaski, to nie sztuczna inteligencja, tylko jego własna, naturalna. Przecież to my sami tworzymy to, co się Bogu sprzeciwia. Żeby zgrzeszyć, nie trzeba maszyny, wystarczy uznać, że się wie lepiej od Niego. To człowiek odmawiający Panu zaufania, staje się mistrzem trwożliwej kalkulacji, obliczonej na zachowanie stanu posiadania. Stąd pewnie bierze się przekonanie, że jak Bóg czegoś chce – to zaraz kaplica, najpewniej przedpogrzebowa.
Skoro nasza własna inteligencja jest w stanie tak nas zmylić, to sztuczna w tej dziedzinie nic ciekawszego nie wymyśli.•
KRÓTKO:
Po co chodzą
Jakie motywacje towarzyszą pielgrzymom do Częstochowy? „Odchudzanie, pijaństwo, seks” – takie powody podano w radiu TOK FM. „Romanse wśród młodych na pielgrzymkach to norma, seks również. Wstrzemięźliwości od wysokoprocentowych trunków też wiele osób nie przestrzega” – czytamy. Co prawda ta „norma” bazuje na wypowiedziach paru anonimowych rozmówców, ale przecież nie po to się tworzy takie teksty, żeby wyszło, że chodzi o modlitwę czy pokutę. Wystarczy jednak pomyśleć logicznie: iść całymi dniami w upale i chłodzie, modlić się, śpiewać, uczestniczyć po drodze we Mszach, korzystać z sakramentów – i wszystko po to, żeby ciężko grzeszyć? Nawet oryginalne to nie jest. Agenci komunistycznej bezpieki już dawno temu rozrzucali na miejscach biwakowania pielgrzymów zużyte prezerwatywy i butelki po alkoholu. Dziś bezpieki dawno nie ma, a pielgrzymki są. Cóż – radio insynuuje, pielgrzymka idzie dalej. •
Znowu cud
Na polsko-białoruskiej granicy doszło do cudownego ozdrowienia. Leżący na ziemi Somalijczyk, o którym aktywiści pisali, że był „cierpiący” i „nie był w stanie się poruszać”, po przyjeździe Straży Granicznej wstał bez problemu. SG poinformowała później, że badania lekarskie wykazały dobry stan zdrowia migranta. Ten zaś złożył pisemną deklarację, że chce dostać się do Niemiec. Aktywiści, dążący do wykazania, jak nieludzcy są Polacy, muszą poszukać kogoś innego.•
Franciszek Kucharczak