Guru który twierdził, że jest wcieleniem Jezusa Chrystusa, który powtórnie przyszedł na świat zmarł w dzień Zmartwychwstania. Przypadek? Przypadki są tylko w gramatyce.
W niedzielę, gdy Kościół na całym świecie śpiewał: „Niechaj zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo”, a chrześcijanie Wschodu i Zachodu zgodnie wołali: „Jezus zmartwychwstał” świat obiegła informacja o śmierci „charyzmatycznego hinduskiego guru, uważanego za wcielenie Boga”.
Przetarłem oczy ze zdumienia.
Śri Sathya Sai Baba Był jednym z najbardziej czczonych, ale także najbardziej kontrowersyjnych współczesnych guru. „Był ucieleśnieniem miłości. Boską inkarnacją owej najwyższej mocy, do której od tysiącleci w świątyniach różnych religii modlili się święci, mędrcy i zwykli ludzie – nie mają wątpliwości jego wyznawcy.
W dniu jego urodzin 23 listopada 1926 r., Śri Aurobindo stwierdził nawet: "Dziś narodził się Bóg". Jedno z moich imion brzmi Jezus – opowiadał bez mrugnięcia okiem guru.
Czytałem dwie książki kobiet „z dworu” Sai Baby, które uciekły z jego aszramu. Obie nie miały wątpliwości. To była potężna walka duchowa. Sprawa ewidentnie demoniczna. Długo lizały rany, a ich fascynacja „cudotwórcą” musiała skończyć się solidną modlitwą o uwolnienie.
Opis ucieczki z aszramu Kanadyjki polskiego pochodzenia, Barbary Szandorowskiej (opisała je w książce „Spotkanie z guru”, Toruń 1994) przypomina scenariusz filmu sensacyjnego. I niezłego horroru.
Sam Sai Baba był przekonany o swej boskości. Jako 21-latek napisał w liście do brata, „Mam zadanie do wykonania: Roztoczyć opiekę nad całą ludzkością, żeby zapewnić wszystkim życie przepełnione Anandą (czyli boską szczęśliwością)”.
Jak bardzo pasują do niego słowa św. Pawła, mówiące o człowieku, który „zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem”. (2 Tes 2, 4. 9-12).
„Cuda” Sai Baby przyciągały tłumy. Mistrz potrafił tworzyć małe przedmioty, takie jak pierścienie, statuetki, naszyjniki, zdjęcia, krzyżyki, słodycze, zegarki, amrytę, lingamy (święte złote jaja związane z kultem boga Śiwy), owoce oraz żywe zwierzęta. Twierdził, że materializuje je ze swoich myśli.
Gdy czytałem opowieści o „cudach” Sai Baby przychodziła mi na jednoznaczna zapowiedź Jezusa: I wtedy jeśliby wam kto powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd, jeśli to możliwe, wybranych” (Mt 24, 24)
Na pogrzeb Sai Baby ma ściągnąć więcej ludzi niż na odbywającą się tego samego dnia beatyfikację Jana Pawła II – twierdzą jego wyznawcy. I być może mają rację.
Liczba wyznawców Sathya Sai Baby nie jest dokładnie znana. Organizacja Sathya Sai podaje, że należy do niej 6 milionów osób, a liczbę członków ruchu zwolenników Sathya Sai Baby na świecie szacuje pomiędzy 6 a 100 milionami.
Mój wyrzucony poza muru Miasta Pokoju umierający na wysypisku śmieci Mistrz nie zebrał takich tłumów. Zebrał dwunastu, którzy i tak w chwili gdy „uderzono Pasterza” rozpierzchli się na wszystkie strony i pozamykali w skorupie lęku.
Czym różni się mój Jezus od „hinduskiego Jezusa”?
Trzeciego dnia zmartwychwstał.
Marcin Jakimowicz