Powstanie warszawskie należy do najlepiej udokumentowanych i opowiedzianych historii II wojny światowej.
Także na taśmie filmowej. W sierpniu możemy się o tym przekonać. Na antenach TVP przez cały miesiąc emitowane są filmy fabularne i dokumentalne, poświęcone zarówno powstańczym potyczkom, jak i – przede wszystkim – bohaterom tamtych dni. Dziś pozostało ich zaledwie pół tysiąca, dlatego bezcenną wartość mają filmy z udziałem powstańców, których już między nami nie ma. „Kampinoska epopeja” Aliny Czerniakowskiej, przypomniana niedawno przez TVP Historia (dostępna na tvp.vod), to dokument zbudowany na wspomnieniach żołnierzy legendarnego oddziału Adolfa Pilcha ps. Góra (a później Dolina), który szedł na odsiecz Warszawie aż z Puszczy Nalibockiej. W odróżnieniu od wielu innych, ci kresowi partyzanci przebili się do stolicy i wzięli udział w powstaniu. Jest w tej epopei właściwie wszystko: zdrada Sowietów, iście sienkiewiczowska brawura i determinacja, tragizm nierównej walki, nadzieja i rozczarowanie. A z drugiej strony film opowiada o wydarzeniach przez pół wieku niemal całkowicie nieobecnych w powszechnej świadomości. Dowódca AK, który po rozbiciu jego oddziału przez sowiecką partyzantkę zawiera taktycznie lokalny pakt o nieagresji z okupantem niemieckim, w dodatku przewidujący dozbrojenie jego żołnierzy, nie bardzo nadawał się na pozytywnego bohatera. Dopiero w 2001 roku mogliśmy wysłuchać opowieści jego żołnierzy o nieprawdopodobnym, liczącym niemal 500 km rajdzie między dwiema armiami, zakończonym połączeniem z Grupą Kampinos AK. Partyzanci por. Pilcha (w tym 400 kawalerzystów!) stoczyli wiosną 1944 roku ok. 200 potyczek z partyzantami sowieckimi i drugie tyle z Niemcami. Losy tego oddziału stanowią twardy dowód na to, jak wyglądała polityka „wyzwolicieli” wobec sojuszników z AK – na długo przed wybuchem powstania. To także opowieść o niewykorzystanym potencjale i zmarnowanych szansach. Komenda Główna AK długo traktowała zagończyków Pilcha jak rokoszan i dopiero po wybuchu powstania pozwolono im na „rehabilitację” w walce o lotnisko w Bielanach i Dworzec Gdański. Oddział został zdziesiątkowany, a mimo to stać go było później na spektakularne rozbicie batalionu okrutnej formacji SS-RONA. Porucznik Pilch niczym Kmicic śmiałym manewrem otoczył i wybił 250 rosyjskich esesmanów, którzy mieli na rękach krew cywilnej ludności stolicy. Jego żołnierze, zwani Doliniakami, walczyli aż do stycznia 1945 roku na dawnych szlakach Hubala. On sam po wojnie znalazł się na emigracji. Zmarł na rok przed powstaniem „Kampinoskiej epopei”. •
Piotr Legutko