Nie 25, ale 497 trudnych od ugaszenia aut elektrycznych znajduje się na pokładzie płonącego od wtorkowej nocy u wybrzeży Holandii samochodowca Fremantle Highway - poinformowało japońskie przedsiębiorstwo żeglugowe K Line.
200-metrowy specjalny statek do przewozu samochodów płynął z niemieckiej Bremy do Egiptu i zapalił się w nocy z wtorku na środę, gdy znajdował się na Morzu Północnym ok. 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland. Niderlandzkie służby natychmiast podjęły akcję ratunkową. Udało się uratować 22 z 23 członków załogi. Jedna osoba zginęła.
Obecnie płonący statek dryfuje w kierunku zachodnim; w piątek rano znajdował się on około 17 km na północ od wyspy Terschelling. Straż przybrzeżna poinformowała, że holownik Fairplay 30, który przypłynął w czwartek z Niemiec, posiada już w miarę stabilne połączenie z feralną jednostką.
Oprócz Fairplay 30 wezwano kilka innych statków do pomocy w akcji ratowniczej. Są to dwa dodatkowe holowniki, statek pomocniczy dla firm ratowniczych oraz Arca - statek do wydobywania ropy, który obecnie głównie zapewnia kontrolę ruchu i ostrzega inne statki, aby trzymały się z dala od płonącej jednostki.
Rzecznik Rijkswaterstaat, rządowej agencji zarządzającej gospodarką wodną Niderlandów, poinformował, że w piątek podjęta zostanie kolejna próba opanowania pożaru.
Jednostka pływająca pod banderą Panamy i wyczarterowana przez japońską firmę K Line przewoziła 3783 samochodów osobowych, w tym prawie 500 aut elektrycznych. Pierwotnie informowano, że elektryków było 25 jednak japoński armator przekazał, że było ich prawie 20 razy więcej.
To właśnie pożar jednego z nich był prawdopodobną przyczyną wybuchu ognia na pokładzie. Źródła portalu RTL Nieuws podają, że na pokładzie wybuchł akumulator jednego z samochodów napędzanych prądem.