Europa, tak wrażliwa na punkcie praw człowieka, przymyka oko na niewolniczy wyzysk. To nie spóźniony primaaprilisowy żart. Takie, niestety są fakty.
Drobny wycinek tej nieprawości przypomniało ostatnio Radio Watykańskie. W Chinach – przypominają dziennikarze, wedle ostatnich szacunków, istnieje ponad tysiąc obozów pracy, w których żyje od 3 do 5 milionów Chińczyków. Pracują po 16, a nawet 18 godzin dziennie.
Korzystają z nich nie tylko rodzime, chińskie firmy, ale i europejskie, które w poszukiwaniu oszczędności przeniosły zakłady do Chin. Niestety, ośrodki niewolniczej pracy Chińczyków znajdują się także… w Europie. Dziennikarze podają przykład liczącego 200 tys. mieszkańców włoskiego miasta Prato, w którym funkcjonuje 3400 małych, prowadzonych przez Azjatów firm, zatrudniających 40 tys. osób, w tym 30 tys. – nielegalnie.
W 2009 roku ich dochód wynosił ok. 2 mld euro, w tym ponad połowa – w szarej strefie. W jakich i na jakich warunkach pracują ci ludzie? Wrażliwość Europejczyków na prawa człowieka bywa bezkompromisowa, jeżeli chodzi o symbole religijne czy mniejszości seksualne. Gdy w grę wchodzą pieniądze, nie ma sentymentów.
Wszak gospodarki bogatych potrzebują taniej siły roboczej i inwestycji z Chin, surowców i rynków zbytu w Afryce i wpływów do budżetów… z agencji towarzyskich i od nieszczęśników, którzy uwikłali się w hazard. Jako chrześcijanie chyba jednak powinniśmy bardziej zwracać uwagę na to, skąd bierze się nasz dobrobyt.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl