W pracach synodalnych trzeba pamiętać o fundamencie teologicznym, bo inaczej będzie to budowanie domu od dachu - powiedział KAI abp Adrian Galbas. Podkreślił jednocześnie, że synod jest Kościołowi w Polsce niezwykle potrzebny, bo synodalność bardziej odpowiada naturze Kościoła niż feudalnie praktykowana hierarchiczność.
Podczas obrad Episkopatu w Lidzbarku Warmińskim abp Galbas omawiał dotychczasowy przebieg synodu w naszym kraju.
Nawiązując do planowanego na październik XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów w Rzymie, ocenił, że rzymski etap synodu powinien się skupić bardziej na kwestiach teologicznych, aniżeli na wymiarze praktycznym i roztrząsaniu różnych postulatów zgłaszanych w trakcie prac.
Jego zdaniem, podczas spotkań kontynentalnych, a wcześniej - narodowych na pierwszy plan wysuwały się kwestie praktyczne, np. sprawa osób, które czują się w Kościele zmarginalizowane, relacje między duchownymi a świeckimi czy współodpowiedzialność za decyzje podejmowane w Kościele. W syntezach widać wiele różnych i bardzo szczegółowych tematów, tymczasem, jak zaznaczył duchowny, fundamentem musi być teologia.
- Jeśli to wszystko nie ma fundamentu teologicznego, to przypomina nieco budowanie domu od dachu - powiedział KAI abp Galbas po wystąpieniu na forum Episkopatu. - To dobra teologia kształtuje praktykę, a nie odwrotnie, więc nie może być tak, że jakieś praktyczne żądania wpływają na teologię - a czuję, że takie zagrożenie istnieje - dodał hierarcha.
Koordynator prac Synodu o synodalności w Kościele w Polsce stwierdził, że dotychczasowe prace synodalne ujawniły dwa podstawowe deficyty. Po pierwsze deficyt rozumienia tego, czym jest synodalność i jaka jest jej teologiczna koncepcja. Po drugie deficyt rozumienia praktyki rozeznawania wspólnotowego. Zdaniem hierarchy, choć o synodalności mówi się tak wiele, to mało kto wie, na czym ona ostatecznie polega.
Przyznał też, że niektórzy rozumieją synodalność wedle klucza demokratycznego, kiedy to ci, którzy osiągnęli większość, uważają, że posiedli też prawdę, co - jak podkreślił - jest niebezpieczne. “Nabrałem takiego przekonania po spotkaniu praskim, na którym było jednak bardzo dużo chaosu. Wynika on zaś z braku świadomości, czym jest natura Kościoła” - tłumaczy abp Galbas.
Jednocześnie zdecydowanie broni idei synodalności, zwracając uwagę, że ruch w kierunku synodalności - który nabrał przyspieszeniu za sprawą Franciszka - nie zaczął się w tej chwili. Od czasów Soboru Watykańskiego II możemy mówić o dużej zmianie paradygmatu. Wymaga to jednak dużej cierpliwości oraz pokory. Tymczasem, zaznaczył hierarcha, wśród wielu uczestników drogi synodalnej jest żądanie pośpiechu, że zmiany wprowadzać trzeba natychmiast i że pod koniec października w Kościele zostaną ustanowione nowe normy w Kościele. To też świadczy o pewnej ignorancji i braku zrozumienia - stwierdził.
- Można zrozumieć te oczekiwania, bo żyjemy w świecie szybkich, gwałtownych, konkretnych rozwiązań i dla niektórych katolików świeckich pewien namysł Kościoła jest oznaką tego, że nie chce on niczego załatwić czy zmienić - mówi abp Galbas. Tymczasem, jak dodaje, trzeba się przygotować na to, że jesteśmy w trakcie długiego procesu, a nadchodzące synody rzymskie - pierwszy w październiku, a kolejny za rok - będą jedynie jego częścią.
Zdaniem abp. Galbasa, niezależnie od postępu synodu w Polsce można już realizować coś, co on sam określa jako tzw. miękką synodalność. Hierarcha wyraził przy tym nadzieję, że ten proces wyda w Polsce dobre plony, trzeba tylko pomóc mu dojrzewać.
Niewykluczone, że wydane zostanie opracowanie dla proboszczów pomagające zespołom synodalnym odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej z taką “bezpośrednią” synodalnością.
Zdaniem duchownego, polska droga synodalna pokazała, że większość ludzi jest wobec tego procesu obojętna, u niektórych zaś wzbudziła ogromny lęk przed zmianami, które interpretowane są jako zagrożenie dla istnienia Kościoła. - Wysuwa się przy tym żądanie wierności tradycji, podczas gdy droga synodalna nigdy nie chciała tradycji zniszczyć ani zanegować - wskazuje hierarcha. Inni z kolei wyrażali oczekiwania gwałtownej zmiany nauczania Kościoła w różnych szczegółowych kwestiach, takich jak święcenia kapłańskie kobiet czy Komunii dla osób żyjących w ponownych związkach.
“Spotkania synodalne stały się okazją do tego, by wylewać żale na różne sytuacje w Kościele. Ale obserwacja ścieżek, jakimi poszła w Polsce synodalność, też jest bardzo ciekawa, bo dużo mówi nam o naszej kondycji” - zauważył hierarcha.
Jego zdaniem, na zdecydowanie większą uwagę - biskupów i całego Kościoła w Polsce - zasługuje polska synteza synodalna, która także w Rzymie została uznana za bardzo głęboką. Chodzi zwłaszcza o warstwę formacyjną tego dokumentu, to znaczy miejsca pokazujące oczekiwanie wobec księdza czy dotyczące relacji między duchownymi a świeckimi. "Jeżeli ludzie mówią, że oczekują księdza, który będzie wierzący, to znaczy, że mają doświadczenie takiego, który - jak przypuszczają, patrząc na styl jego posługi - jest niewierzący. Jeżeli proszą o to, by kazania były oparte na słowie Bożym, to znaczy, że słyszą wiele takich, które na nim oparte nie są” - wskazuje abp Galbas.
Jego zdaniem, polska synteza synodalna, potraktowana dotąd nazbyt lekko, zasługuje na zdecydowanie poważniejsze potraktowanie także z uwagi na jego autorów, to znaczy osoby, które są w środku Kościoła i dla których jest on bardzo ważny.
To nie był, jak zaznaczył hierarcha, dokument pisany “w pięć minut i na kolanie”, tylko opracowanie, które bardzo uczciwie potraktowało głosy napływające z parafii i diecezji. Dlatego, jak podkreślił, można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że synteza oddaje to, co Duch Święty mówi nam o nas samych. Hierarcha wyraził nadzieję, że wszyscy w Kościele w Polsce przekonają się do tego, do czego zaprasza ich papież Franciszek. "Jego podstawowa teza jest taka, że synodalność w rozumieniu Soboru Watykańskiego II bardziej odpowiada naturze Kościoła niż feudalnie praktykowana hierarchiczność” - powiedział abp Galbas, dodając, że życzliwe przyjęcie procesu synodalnego po prostu Kościołowi w Polsce pomoże.