Syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły w piątek 22 uczestników antyrządowych demonstracji, odbywających się w trzech miastach - poinformowała syryjska organizacja obrony praw człowieka.
W Darze, w południowo-zachodniej Syrii, zginęło 17 demonstrantów, a organizacja jest w posiadaniu imiennej listy ofiar - oświadczył szef organizacji Ammar Kurabi. Dwóch demonstrantów zginęło ponadto w mieście Hims, na zachodzie Syrii, a trzech w Haraście, na przedmieściu Damaszku. Według Kurabiego, wobec demonstrantów użyto ostrej amunicji, gazu łzawiącego i innego rodzaju gazu powodującego omdlenia. W sunnickim Hims setki osób wyszły po świątecznych piątkowych modłach na ulice, skandując hasła wolnościowe - poinformowali tamtejsi mieszkańcy. Dzień wcześniej został odwołany miejscowy gubernator, czym prezydent Baszar el-Asad chciał najprawdopodobniej uspokoić nastroje ludności.
Państwowa telewizja syryjska poinformowała natomiast w piątek wieczorem, że uzbrojone grupy zabiły w Darze 19 policjantów i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Rannych miało zostać 75 funkcjonariuszy.
Demonstracja w Darze skierowana była przeciwko rządzącej partii Baas, na której czele stoi Baszar el-Asad. Syryjska telewizja pokazała kilka zamaskowanych strzelających osób, które według niej prowadziły ogień do policji i demonstrantów. Demonstranci podpalili tamtejszą siedzibę partii Baas oraz rozbili kamienny pomnik zmarłego brata prezydenta Syrii. "Z pomnika Basila el-Asada została sterta kamieni" - powiedział agencji Reutera przez telefon jeden ze świadków tych zajść. "Widziałem na ulicy w dzielnicy Mahatta kałuże krwi i trzy ciała, zabierane przez krewnych" - mówił inny świadek. Tłum skandował hasło "Naród chce obalenia reżymu". Pielęgniarka pracująca w szpitalu w Darze powiedziała, że rannych jest tak wielu, że zabrakło dla nich łóżek.
Ogień z broni automatycznej słychać było także podczas piątkowej konfrontacji sił bezpieczeństwa z prodemokratyczną demonstracją w Haraście. Dzielnicę tę zamieszkują sunnici, niechętni dominacji alawickiej mniejszości we władzach państwowych i aparacie bezpieczeństwa. Świadkowie informują, że funkcjonariusze sił bezpieczeństwa w cywilu zaatakowali w Damaszku sunnitów, którzy demonstrowali po wyjściu z meczetu Rifai.
Społeczne protesty w Syrii - do tej pory jednej z najsurowszych dyktatur w świecie arabskim - trwają od połowy marca i pociągnęły za sobą dziesiątki ofiar śmiertelnych.