Jest wioska niewielka i parafia raczej mała, zwie się Malnia. Niedaleko Opola, jeszcze bliżej Krapkowic, nad Odrą. Przed tygodniem, 17 maja, tuż przed godziną 15, w Malni zamknął się dziwny, przerażający krąg.
Wieś spokojna, zadbana, kolorowa. W tych stronach to standard. No i kościół jest. Przedziwny, bo dwa w jednym. Drewniana świątynia wzniesiona została w latach 1801–1804 w Kostowie koło Kluczborka. W roku 1977 została przeniesiona do Malni i tu skomponowana w jedno ze zbudowanym nowym kościołem. Ciekawy to układ. We wszystkim widać rękę i serce proboszcza i parafian. Otoczenie, same budowle, czysto, porządek – to nie zabytki, to serce parafii.
Cóż to się w Malni wydarzyło? Proboszcz opowiada reporterce "Gościa Niedzielnego": "Ktoś najpierw zablokował drzwi plebanii, żebym miał opóźnioną możliwość wyjścia. Gdy to usłyszałem, moja pierwsza myśl była taka, że może coś dzieje się w kościele, jednak nim udało mi się otworzyć drzwi i doszedłem tam, już nikogo nie było. Zastałem tylko rozbite figury. Pierwsza św. Antoniego w przedsionku kościoła. Wewnątrz druga, Matki Bożej, została rozbita w drobny mak. Później okazało się jeszcze, że przewrócona i uszkodzona została również betonowa figura, stojąca w grocie Matki Bożej Bolesnej obok kościoła...".
Nie pierwsza to w Polsce taka akcja. Bez wątpienia wyrasta na gruncie szerzącego się hejtu zwróconego nie tylko przeciwko religii, pobożności, kościołom, księżom ale przeciw wszystkiemu, co jest nośnikiem wartości. Jakich? Czy tylko religijnych? Nie. Przeciwko wszystkiemu, co wyrosło z tradycji i jest wyrazem poszanowania kultywowanych wartości. I wspomnianych religijnych, i patriotycznych, i ogólnoludzkich prawideł pokoju, społecznego miru, szacunku dla człowieka. Antysymbolem tego są osławione „gwiazdki” w tekstach, które na murach, pomnikach, chodnikach, w internecie zamieniają się w obelżywe, ociekające nienawiścią słowa. W Malni elementu słownego nie było. Ale intensywność niszczenia była niespotykana. Zwłaszcza wobec figury Matki Boskiej, którą napastnik (napastnicy) rozbili na drobne kawałki (zobacz).
I tu musimy cofnąć się w czasie… W roku 1902, 23 marca właśnie w Malni urodził się Józef Cebula. Śluby zakonne złożył jako oblat Maryi Niepokalanej jeszcze przed drugą wojną światową. Słabego zdrowia, wielkiej wiary, otwarty dla wszystkich. Gdy w 1939 roku wybuchła wojna, był przełożonym domu zakonnego w Markowicach koło Inowrocławia. We wrześniu część zakonników markowickiego klasztoru została skierowana do przymusowej pracy na miejscowym folwarku. 7 grudnia zarządca majątku wydał rozkaz zniszczenia w dwóch okolicznych kapliczkach figur Matki Bożej. Dzień nieprzypadkowy wyznaczył. Miało się to dokonać przyszłego dnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. O. Cebula sprzeciwił się temu rozkazowi, mówiąc wychowankom i podwładnym: "Kto chce być oblatem, ten do rozbijania figur nie pójdzie". To zwróciło uwagę Niemców, otoczyli go szczególną "opieką". W kwietniu następnego roku został aresztowany i wywieziony do niemieckiego obozu w Inowrocławiu, a po roku przewieziony do obozu w Mauthausen. Maltretowany, torturowany, pędzony do pracy będącej w istocie jedną z metod wykańczania więźniów. W czasie takiej "pracy" został zastrzelony 9 maja 1941 po trzech tygodniach przebywania w obozie (8 strzałów od tyłu – markowanie "ucieczki" więźnia). Ciało spalono w obozowym krematorium.
I tak zamknął się niepojęty, podwójny krąg ogarniający w jedno Malnię, Markowice, Mauthausen i znowu Malnię… Nazwałem go kręgiem wiary i kręgiem nienawiści. Kreślili go ludzie. Błogosławiony Józef Cebula był narzędziem wiary. Narzędziami nienawiści też byli ludzie. Nie tylko w tym jednym przypadku, a w milionach. Krąg nienawiści był wszelako opleciony kręgiem wiary. Wiara kazała być ojcu Józefowi człowiekiem dla wszystkich w imię Boga i w imię Jego Niepokalanej Matki. Przecież określenie "oblat" jest skrótem nazwy "Oblaci Maryi Niepokalanej". Dniem zniszczenia kapliczek był dzień 8 grudnia – święto Niepokalanej. Wiemy, co wtedy powiedział ks. Cebula i co uczynili zakonnicy. Na figurki rąk nie podnieśli, a sobie obóz i śmierć kupili.
W ostatnich dniach komuś znowu na zawadzie stanęła figurka Niepokalanej. W kościele w Malni została rozbita na kawałeczki… Czy sprawca wiązał swe "dzieło" z bł. o. Cebulą? Może to tylko przypadkowa sprawa? Ot, właśnie ta figurka nawinęła się pod rękę i tyle. Być może. Ale tak czy owak ów krąg wiary i krąg nienawiści zadziwiająco zachodzą na siebie jakby synchronizowane przez niewidzialnego reżysera. Diaboliczne uderzenie w człowieka i w przedmiot jego wiary, zniszczenie symbolu wiary jest tu oczywiste. W Markowicach i w Mauthausen oczywistą była eskalacja nienawiści, morderczej nienawiści. W Malni nieprzypadkowy przecie wybryk (a może więcej niż wybryk?) też jest oczywisty. Jego sprawca (sprawcy) nie zdają sobie sprawy, kto i w co ich wciąga. Nie znamy ich, ale się o nich boimy. Właśnie tak: nie ich, ale o nich się boimy. Bo igrają z mrokiem zła, które wciąż jest obecne w świecie, wciąż potrzebuje narzędzi swej destrukcyjnej obecności. Nic to. Krąg nienawiści kręgu wiary zniszczyć nie zdoła – tego chrześcijanie są pewni. Choć ofiary były i będą.
PS. Po skończeniu felietonu zadzwoniłem do ks. Huberta Sklorza, proboszcza w Malni. Ze wzruszeniem dopowiedział, że reakcja parafian była natychmiastowa – samorzutnie przynosili ofiary na zakup nowych figur. Także pierwszokomunijne dziecko było wśród ofiarodawców, także dawna parafianka z zagranicy. Figury już są zamówione i lada dzień zostaną intronizowane w kościele. Czyż to nie dalszy ciąg owego kręgu wiary? Mroki zła prędzej czy później zaczynają same niweczyć swoje "dokonania", bezwiednie wyzwalając dobro.
ks. Tomasz Horak