Potężne trzęsienie ziemi, a w jego konsekwencji tsunami nawiedziły Japonię. Wstrząsy miały siłę 9 stopni w skali Richtera. Po wstrząsie głównym następowały wstrząsy wtórne.
Pewny grunt pod nogami – to bardziej przenośnia niż rzeczywistość. Żyjemy na płytach, które przypominają ogromne lodowe kry. Przemieszczają się na półpłynnym podłożu. Jak tafle lodowe płynące w wąskim przesmyku zderzają się ze sobą, ocierają o siebie, a nawet wpływają jedna na drugą. Energia takich zderzeń nie jest jednak od razu uwalniana. Płyty tektoniczne są w pewnym stopniu elastyczne. Całą sytuację można porównać do zginanego kawałka patyka. Nie pęknie od razu. Mimo że działa na niego siła, wkładamy w niego energię, patyk przez jakiś czas potrafi ją magazynować.
Następuje jednak taki moment, w którym materiał nie potrafi już więcej wytrzymać. I wtedy patyk pęka, a płyta tektoniczna deformuje się, przesuwa i w efekcie drga. Trzęsienie ziemi, które nawiedziło Japonię, było efektem przesunięcia się dwóch płyt tektonicznych pod dnem Pacyfiku aż o 18 metrów. O 2,5 metra przesunęła się japońska wyspa Honsiu. W konsekwencji tego „przemeblowania” zmieniła się nieco oś obrotu Ziemi. Naukowcy z włoskiego Narodowego Instytutu Geofizyki obliczyli, że „nowa” oś od tej „starej” oddalona jest o kilka, góra 10 centymetrów. Z kolei badacze z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA stwierdzili, że wstrząsy i zmiana osi Ziemi skróciły dzień o niecałe 2 mikrosekundy, a więc o dwie milionowe części sekundy.
Wiemy, że nic nie wiemy
Ale wracając do samego trzęsienia ziemi (a nie jego trudnych do zauważenia przez człowieka „kosmicznych” konsekwencji). Przykład zginanego, w końcu łamanego patyka jest dobry, ale nie idealny. Z prostego powodu. Patyk można zmierzyć, można określić jego budowę, a nawet skład chemiczny (np. to, czy drewno jest wysuszone, czy wilgotne). W skrócie w przypadku patyka można obliczyć, ile energii potrafi zmagazynować. Można więc dowiedzieć się, w którym momencie pęknie. W przypadku płyt tektonicznych nie da się tego zrobić. Mają różną grubość, wielkość i kształt. Nie sposób określić, jaka jest powierzchnia ich ocierania się. Nie dowiemy się też, z jaką siłą jedna płyta naciera na drugą. Trzeba również pamiętać, że płyty tektoniczne są ogromne. Te, których konsekwencją było trzęsienie ziemi w Japonii, poruszały się na obszarze o długości 400 km i szerokości 160 km. Ogromna część (o ile nie cała) naszej wiedzy na temat tego, co dzieje się pod ziemią, opiera się na przypuszczeniach i hipotezach.
Naukowcy różnymi sposobami próbują przewidywać kataklizmy, ale, jak na razie, efekty są mizerne. Choć brzmi to okrutnie, czym więcej trzęsień ziemi, tym bliżej jesteśmy ich zrozumienia. Dzisiaj udaje się przewidzieć duże trzęsienie ziemi z dokładnością do kilkunastu, czasami kilku miesięcy, a miejsce epicentrum do kilkuset kilometrów. To, co dla geofizyków jest powodem do dumy, dla ludzi zamieszkujących tereny aktywne sejsmicznie brzmi jak ponury żart. Na podstawie takich danych nie można przecież ewakuować ludności. Już teraz powinno by to dotyczyć całej Kalifornii, bo naukowcy przewidują, że ma tam nastąpić duże trzęsienie ziemi. Tyle tylko że nie wiadomo kiedy i nie wiadomo gdzie. W Kalifornii mieszka tyle ludzi, ile w Polsce, około 37 milionów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek