Od wielu dni analizuję 8 lat akt w tej sprawie. Ciągle nie znalazłem informacji, czy ktoś - asystent, kurator czy sędzia - rozmawiał z dzieckiem - powiedział Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak w Polsat News, odnosząc się do sprawy zmarłego w poniedziałek Kamila z Częstochowy.
Maltretowany przez ojczyma ośmioletni Kamil z Częstochowy był od ponad miesiąca leczony w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach (GCZD). Zmarł w poniedziałek rano na skutek postępującej niewydolności wielonarządowej, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.
W poniedziałek wieczorem do sprawy odniósł się w Polsat News RPD Mikołaj Pawlak. Zapytany o to, czy zawiodło państwo, zwrócił uwagę, że są przepisy i system - sąd, kurator, asystent czy szkoła. "Tylko ludzie są ślepi i tak było w tym przypadku" - zauważył.
"Brakowało zapytania dziecka. Ja od wielu dni analizuję 8 lat akt w tej sprawie. (...) Szukam jednego - czy ktoś rozmawiał, pytał Kamilka o to, co się dzieje, jak on to widzi, jak jest w jego domu, w jego rodzinie. I ciągle tego nie znalazłem, czy ktoś rozmawiał z tym dzieckiem" - powiedział Pawlak.
Według RPD jest przepis na to w Kodeksie rodzinnym od lat '60, by sąd wysłuchał dziecka. "Tego nie widzę" - dodał.
Pawlak mówił, że "szkoła w ostatnich lat zawiadamiała instytucje, czyli szkoła była na baczności, tylko nie miała jak zadziałać."
Pawlak zaapelował do instytucji i ludzi - kuratorów i asystentów, którzy mają pod swoją pieczą dzieci, by zastanowili się, której z rozlicznych spraw przyjrzeć się bardziej szczegółowo, bo przypomina sprawę Kamila.
RPD poinformował, że sprawdza każdą sprawę, o ile się o niej dowie, również zgłaszaną anonimowo. "O tej sprawie niestety wiem post factum" - zauważył.
Pawlak był poproszony o odniesienie się do działania organów zajmujących się sprawą. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wnioskował o pieczę zastępczą dla wszystkich dzieci w rodzinie Kamila, ale - jak zauważył dziennikarz - sąd nie podjął takiej decyzji.
"Sądy badają dokumenty, które spływają z różnych instytucji. (...) Ale zanim system, machina ruszyła, zabrakło tego kogoś, kto by pojechał i sprawdził, zapytał dziecko, porozmawiał z nim, spojrzał na świat z perspektywy 8-letniego Kamila i być może jego 1,3 m wzrostu" - powiedział. Zaznaczył, że każdy kurator i asystent powinien się tym zająć.
Pawlak przyznał, że również sędziowie mają możliwość wysłuchania dziecka, także poza salą sądową. "To jest wręcz nakaz nie tylko przepisu, ale moralny, taki po prostu, żeby mieć czyste sumienie (...)" - zaznaczył Pawlak.
Do sprawy odniósł się w poniedziałek na Twitterze również premier Mateusz Morawiecki. "Zapewniam, że zrobimy wszystko, aby procedury nadzoru, wsparcia, opieki i ochrony najmłodszych w naszym kraju były jak najlepsze. Wydałem już odpowiednie polecenia ministrom Marlenie Maląg i Przemysławowi Czarnkowi" - dodał.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie, która uzyskała z GCZD informację o śmierci Kamila. Jej rzecznik, Tomasz Ozimek, powiedział PAP, że prokurator polecił szpitalowi zabezpieczenie ciała dziecka do sekcji zwłok. Jej przeprowadzenie jest obligatoryjnym działaniem w podobnych sytuacjach. Chodzi o dokładne ustalenie przyczyny zgonu.
Do informacji o śmierci Kamila odniósł się podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jak poinformował, wydał polecenie, by zmieniono kwalifikację czynu z usiłowania zabójstwa i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.
Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Interweniowała policja. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Lekarze z GCZD mówili 5 kwietnia o jego rozległych oparzeniach: głowy, tułowia oraz kończyn i złamaniach kończyn. Sygnalizowali walkę o życie dziecka i perspektywę jego długiego leczenia.
5 kwietnia prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.