Jeńcy z Kozielska, Starobielska oraz Ostaszkowa zginęli jako część polskiej elity, gotowej włączyć się do walki o niepodległe państwo polskie. Gdyby przeżyli, sowietyzacja Polski po wojnie byłaby trudniejsza. Dlatego decyzja o ich zagładzie określiła nie tylko los ich oraz ich rodzin, ale i następnych pokoleń Polaków.
Sowieci początkowo mieli plan praktycznego wykorzystania jeńców. Szeregowców chciano zatrudnić przy budowie dróg, a oficerów trzymać jako zakładników do czasu rozmów z rządem RP na uchodźstwie. Pod koniec lutego 1940 r. w Moskwie odbyła się konferencja o sposobie przewiezienia na Kamczatkę policjantów i żandarmów z Ostaszkowa, skazanych wcześniej przez Kolegium Specjalne NKWD na karę 15 lat pracy przymusowej. 20 lutego 1940 r. Piotr Soprunienko, naczelnik Zarządu ds. Jeńców Wojennych, zaproponował Berii, aby w ramach „rozładowania” obozów w podobny sposób potraktować jeńców z Kozielska i Starobielska. Około 400 z nich miało stanąć przed Kolegium Specjalnym NKWD, starsi i chorzy mieli być zwolnieni, podobnie jak oficerowie rezerwy pochodzący z terenów anektowanych przez Związek Sowiecki. Część miała nadal pozostać w obozach. Ten plan zaczęto realizować, ale pod koniec lutego 1940 r. sowieckie kierownictwo zdecydowało, aby inaczej „rozładować” obozy jenieckie. Dlaczego tak postąpiono? Hipotezy są różne, ale pewności nadal nie mamy. Pewne znaczenie mógł mieć spodziewany finał wojny sowiecko-fińskiej. Sądzi się, że jeńcy przestali być Moskwie potrzebni do rozgrywki z polskimi władzami na uchodźstwie i zachodnimi aliantami w sprawie przyszłych granic polsko-sowieckich. Stalin miał także osobiste powody, aby ich zgładzić. Pamiętał, że wielu z nich brało udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r., a za klęskę w niej był obarczany odpowiedzialnością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski