Oddziały syryjskiej armii wkroczyły do ogarniętego protestami i zamieszkami portu Latakia w północno-zachodniej Syrii nad Morzem Śródziemnym - poinformowała agencja Associated Press, powołując się na świadków i przeciwników władz.
Wojsko w pojazdach opancerzonych wjechało do miasta w nocy z soboty na niedzielę po tym, gdy doszło tam do aktów przemocy i chaosu - wynika z relacji świadków. O podburzanie do przemocy wzajemnie oskarżali się antyrządowi demonstranci i władze.
W sobotę syryjski rząd oskarżył zbrojne grupy o atakowanie ludzi w Latakii. Według władz, co najmniej dwie osoby zostały zastrzelone przez snajperów, którzy znajdowali się na dachach budynków. Według agencji AFP, wskutek tego ostrzału cztery osoby zginęły, w tym dwóch funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a 150 osób zostało rannych, z czego połowa to policjanci.
Jak podaje AFP za syryjskimi mediami państwowymi, "kilkadziesiąt samochodów i sklepów zostało spalonych, co spowodowało, że armia zdecydowała się interweniować w celu przywrócenia bezpieczeństwa".
Zdaniem przeciwników władz, to rządowe siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do manifestujących ludzi.
Rozszerzenie się protestów na Latakię ma szczególne znaczenie, ponieważ miasto zamieszkują niemal w równych proporcjach sunnici, stanowiący w Syrii większość, i alawici, należący do odłamu islamu szyickiego. Alawici w Syrii zajmują większość stanowisk we władzach, alawitą jest też prezydent Baszar el-Asad.
W sobotę siły bezpieczeństwa rozpędziły gazem łzawiącym protest w Darze na południowym zachodzie kraju. Następnie prezydent Asad wycofał tego dnia policję i żołnierzy z Dary oraz zwolnił 70 więźniów politycznych, usiłując załagodzić tym posunięciem protesty, trwające od połowy marca, wymierzone przeciwko jego władzy.
Autorytarny prezydent Syrii, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy od 1963 roku.