Za "Głosuję na Bronka" - pod sąd

Gdański sąd zajmie się sprawą nielegalnej agitacji wyborczej, jakiej mogło się dopuścić pięciu gdańskich radnych PO. Przed ostatnimi wyborami prezydenckimi rajcy przyszli na sesję rady miasta w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka".

Jak poinformował w piątek PAP Piotr Skiba - jeden z radnych PO, którego dotyczy sprawa - rajcy dostali właśnie zawiadomienia z informacją, iż Sąd Gdańsk-Południe wyznaczył posiedzenie w tej sprawie na 17 maja. Radnym grozi grzywna w wysokości do 5 tys. zł.

Sprawa ma związek z sesją gdańskiej rady miasta z czerwca ub.r., odbywającą się jeszcze przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Radni przyszli na nią ubrani w koszulki z napisami "Głosuję na Bronka".

Lokalna anarchistyczna grupa "Nic o nas bez nas" zawiadomiła policję o możliwości popełnienia wykroczenia polegającego na agitacji wyborczej na terenie urzędu samorządu terytorialnego.

"Myślę, że sądy mają chyba dużo do roboty w tym kraju i takimi sprawami nie powinny się zajmować, bo szkodliwość tego czynu jest totalnie minimalna" - powiedział PAP Skiba, komentując skierowanie do sądu wniosku w sprawie ukarania jego i pozostałej czwórki radnych.

Dodał, że pojawienie się na sesji kilku radnych ubranych w koszulki ze wspomnianym napisem nie było żadną zorganizowaną akcją. Wyjaśnił, że w dniach poprzedzających sesję odbyły się spotkania, na których członkom pomorskiego PO rozdawano koszulki. "Ludzie włożyli je, bo chcieli pokazać, że popierają Bronka Komorowskiego, ale przecież tam nie było żadnej agitacji: nikt np. nie rozdawał zdjęć czy ulotek" - powiedział Skiba.

Jak poinformowała w piątek PAP rzeczniczka prasowa gdańskiej policji Aleksandra Siewert, zawiadomienie złożone przez grupę "Nic o nas bez nas" obejmowało także szóstego gdańskiego radnego PO - Jerzego Borowczaka. Jednak Borowczak w październiku ub.r. został posłem i chroni go immunitet. Siewert poinformowała, że gdańska policja zwróciła się do Komendy Głównej Policji z wnioskiem o podjęcie działań zmierzających do uchylenia posłowi immunitetu.

Borowczak powiedział w piątek PAP, że był wzywany w tej sprawie na policję w październiku ub.r. "Poszedłem, chciałem - tak, jak moi koledzy, złożyć zeznania. Policjant stwierdził jednak, że nie może mnie przesłuchać, bo dwa dni wcześniej zostałem posłem i mam immunitet" - zaznaczył Borowczak.

Jak dodał, zna przepis mówiący o zakazie agitacji w siedzibach samorządu, ale uznał, że pojawienie się na sesji rady we wspomnianej koszulce nie jest agitacją. "To było wyrażenie mojego zdania, ale nie agitacja. Agitacji żadnej nie robiłem" - wyjaśnił dodając, że nie ma zamiaru "kryć się za immunitetem". "Jeśli sąd uzna, że złamałem prawo, to mnie ukarze, a ja się poddam tej karze" - wyjaśnił.

Borowczak poinformował też, że sam chce się zrzec immunitetu, by razem z kolegami stanąć przed sądem. "Byłem właśnie u marszałka Sejmu Grzegorz Schetyny z pytaniem o to, co mam zrobić, by uchylono mi immunitet: usłyszałem, że prawnik przygotuje mi odpowiednie dokumenty" - dodał.

 

« 1 »