W tym jednym pytaniu poruszonych zostało kilka kwestii bardzo zasadniczych i aktualnych.
Zacznijmy od tego, że Bóg jest odwiecznie i zawsze zarówno miłosierny, jak i sprawiedliwy. Bóg się nie zmienia. Zarówno za naszego życia, jak i podczas sądu pozostanie sobą – miłosiernym Ojcem i zarazem sprawiedliwym Sędzią. Natomiast prawdą jest to, że ziemskie życie to czas naszych decyzji, który się kończy w chwili śmierci. Człowiek może się nawrócić w ostatniej chwili życia jak Dobry Łotr lub jak ów robotnik jedenastej godziny z przypowieści Jezusa. Jednak „śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie” – stwierdza Katechizm Kościoła Katolickiego. „Nowy Testament mówi o sądzie przede wszystkim w perspektywie ostatecznego spotkania z Chrystusem w Jego drugim przyjściu, ale także wielokrotnie potwierdza, że zaraz po śmierci każdego nastąpi zapłata stosownie do jego czynów i wiary (1021). Teologia nazywa ów sąd zaraz po śmierci sądem szczegółowym. Na końcu czasów dokona się sąd ostateczny, który ukaże wieczne przeznaczenie nie tylko pojedynczych osób, ale i całej ludzkości. Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2,3), ale każdy zostanie „osądzony według swoich czynów” (por. Ap 20,13). Między tymi prawdami istnieje napięcie. Powodem tego napięcia jest wolność. Bóg mógłby urządzić świat w taki sposób, by człowiek nie miał wyboru. Pytanie tylko, czy taka „przymusowa” miłość do Boga byłaby miłością. Raczej nie. Skoro więc Bóg dał nam wolność, to znaczy, że odpowiedzialność za nasze wybory nie jest iluzją. Zło pociąga za sobą karę, odwraca nas od Pana, kieruje w stronę piekła. Dobro kieruje w stronę dobrego Boga. Niewątpliwie w przeszłości duszpasterze nadużywali obrazów piekła. Dziś wahadło poszło w drugą stronę. To prawda, temat Bożego miłosierdzia bywa spłycany. Miłosierdzie bywa głoszone w taki sposób, że przesłania prawdę o sprawiedliwości Bożej i naszej odpowiedzialności za życie. Nie trzeba budować opozycji między miłosierdziem Bożym a Jego sprawiedliwością. Syn marnotrawny powrócił do Ojca, bo był głodny, i nie liczył wcale na to, co go spotkało. Wracając do domu, myślał o sobie w kategoriach sprawiedliwości. Chciał odpokutować swoje grzechy, pracować jako najemnik. Tak więc to raczej myśl o sprawiedliwości prowadziła go do nawrócenia. Postawa ojca była zaskoczeniem. Miłosierdzie Boga jest łaską, nie jest czymś, co się należy grzesznikowi. Mamy modlić się jak celnik: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” (Łk 18,13). Fundamentem nawrócenia pozostaje skrucha, żal za grzechy, świadomość, że zło ma swoje konsekwencje. Te konsekwencje wziął na siebie Jezus i przybił do krzyża. Kara za mój grzech spadła na Niego. On mnie osłonił i przyodział w swoją Sprawiedliwość. Kiedy idziemy do spowiedzi, musimy w duchu sprawiedliwości nazwać po imieniu swój grzech, a potem poprosić o wybaczenie, ufając Bożej miłości. Lekceważąc powagę grzechu, czynimy Boże miłosierdzie „tanią łaską”, a dramat zbawienia zamieniamy w banał. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz