Miałam to szczęście, że będąc w ciąży, czytałam książkę Adeline Nalzaro pt. "Medytacje na czas ciąży" – mówi polska tłumaczka tej książki Katarzyna Tarasek.
Jarosław Dudała: Ciąża jest oczywiście zjawiskiem biologicznym, z pewnością także psychologicznym i społecznym. Ale czy ma ona także znaczenie duchowe?
Katarzyna Tarasek: Oj, tak! Na pewno. Ale jej aspekt duchowy jest często pomijany.
Ja miałam to szczęście, że będąc w ciąży czytałam książkę Adeline Nalzaro pt. "Medytacje na czas ciąży" we francuskim oryginale, a już po urodzeniu dziecka zajęłam się jej tłumaczeniem na język polski. Pośród wszystkich badań medycznych i zmian emocjonalnych ta książka pomogła mi pamiętać, że to, co się dzieje, jest darem duchowym od Boga. To łaska polegająca na tym, że my rodzice, możemy współpracować z Bogiem. To jest niesamowite: Bóg stwarza nowe życie, a my – razem z Nim.
Na końcu tej książki jest modlitewnik dla kobiet ciąży. To wzruszające, że oprócz typowych modlitw o zdrowie są tam także modlitwy dla matek, które wcześniej utraciły swoje dzieci – na skutek poronienia, ale także aborcji. Jest także modlitwa matki, która ma trudności z przyjęciem dziecka: "Panie, jestem w ciąży, a nie jestem na to gotowa. mam w głowie inne plany, inne troski..."
Ponieważ mam trudność z modlitwą gotowymi tekstami, przyznam, że nie przeczytałam tej części, gdy sama byłam w ciąży i czytałam książkę w oryginale. Przeczytałam te modlitwy już po urodzeniu dziecka, gdy zaczęłam pracę nad tłumaczeniem książki. Zaskoczyły mnie pozytywnie. Przed Bogiem nie musimy zawsze nazywać wszystkiego idealnie dobranymi słowami. On ma wgląd w nasze serca i wszystko wie. Ale czasem nazywanie pewnych rzeczy pomaga nam samym. Te modlitwy pokazują, że mamy prawo do przeżywania trudnych emocji czy wątpliwości – np. gdy obawiamy się o zdrowie dziecka, gdy kobieta dokonała wcześniej aborcji, gdy ojciec dziecka nie towarzyszy jej tak, jak ona by tego potrzebowała – i że warto odnieść to do Boga, Jemu powierzyć te trudności.
Dla mnie poruszająca była "Modlitwa o przyjęcie dziecka takiego, jakie jest". Jest w niej zdanie, które mnie uderzyło: "Nasze społeczeństwo oczekuje wyłącznie dzieci doskonałych i w pełni zdrowych. Najmniejsza niedoskonałość staje się podejrzana. A przecież to piękne, że jesteśmy niedoskonali." To było dla mnie ważne. Bo te wszystkie badania, którym poddawana jest kobieta i jej nienarodzone dziecko, rodzą w człowieku... nie chcę powiedzieć: "obsesję" dotyczącą zdrowia dziecka, ale nie znajduję lepszego słowa. Chodzi o poczucie, że wszystko musi być idealne, a jeśli takie nie będzie, to świat się zawali. Wiadomo: każdy rodzic chciałby mieć zdrowe dziecko. To jest normalne. Ale są różne sytuacje i każde dziecko – niezależnie od tego, czy będzie „doskonałe”, czy nie – ma takie samo prawo być kochane, przyjęte jako dar. Tak, modlitwy z tej książki trafiają w parę trudnych kwestii, z którymi mierzą się kobiety oczekujące narodzin dziecka.
Chyba wielu rodziców nosi w sobie przekonanie, że ich dzieci są najpierw dziećmi Boga, a dopiero potem ich samych.
Myślę, że to bardzo dobrze, jeśli jako rodzice mamy takie przekonanie. Ta myśl była mi bardzo pomocna, gdy w trakcie ciąży pojawiały się niepokoje i stres. Przed zajściem w ciążę miałam takie wyobrażenie, że będę mamą spokojną, kontemplującą ten czas. Ale ponieważ była to ciąża po wcześniejszej stracie, byłam mocno skupiona na tym, czy wszystko będzie dobrze. Na początku stres bardzo mnie paraliżował. Ale potem pojawiła się świadomość, że to dziecko jest chciane przez Boga. On nad nim czuwa i jakkolwiek będzie – bo nie wiedziałam, jak będzie – to wszystko jest w Bożych rękach. Moim zadaniem jest przyjąć Jego plan, niezależnie od tego, jaki on jest. To pozwoliło mi nabrać więcej spokoju.
A może to nie było doświadczenie duchowe, a jedynie psychiczne pocieszenie, może rodzaj autoterapii?
Wydaje mi się, że ukojenie psychiczne było skutkiem ubocznym. To prawda, że zawierzenie Bogu daje pokój. Jeśli mamy do Niego zaufanie, pozwala nam to trochę mniej zwracać uwagę na samych siebie i uwolnić się od poczucia, że wszystko od nas zależy. Nie wydaje mi się, żeby to ukojenie było moim celem. Bardziej zależało mi na relacji z dzieckiem w szerszym kontekście relacji z Bogiem, zarówno mojej, jak i dziecka.
Bardzo istotna jest dla mnie świadomość, że dziecko, które rozwija się we mnie, ma relację nie tylko ze mną, czy ze swoim tatą, ale ma też swoją niepowtarzalna relację z Bogiem. Od samego początku. Bóg chciał tego dziecka od zawsze. Zaplanował je. Ta świadomość pomagała mi patrzeć na dziecko inaczej, nie tylko pod kątem jego rozwoju fizycznego czy emocjonalnego, ale jako na istotę duchową. A skoro dziecko od samego początku jest istotą duchową, to – wracając do pytania z początku naszej rozmowy – troska o duchowy wymiar ciąży jest czymś niezwykle cennym.
Jarosław Dudała