O wyborach moralnych i politycznych, stojących przed Polakami z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim rozmawiają ks. Marek Gancarczyk i Andrzej Grajewski
Lech Kaczyński profesor prawa. Od 2005 Prezydent RP, wcześniej prezes NIK w latach 1992–1995, minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka w latach 2000–2001, prezydent Warszawy w latach 2002–2005. Od lat 70. był działaczem opozycji antykomunistycznej, m.in. KSS KOR, Wolnych Związków Zawodowych, a później NSZZ „Solidarność”. Internowany w stanie wojennym, później działał w podziemnych strukturach związkowych.
Na zakończenie spotkania z historykami z okazji rocznicy rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu powiedział Pan, że wiele ocen dotyczących tego wydarzenia jest pochodną oceny PRL. Zadał Pan także pytanie, czy PRL była kulawą formą państwowości, czy protektoratem rządzonym przez wrogie nam siły.
– W tej sprawie mam sprzeczne uczucia i szereg wątpliwości. Gdy wspominam, że w szkole uczyłem się po polsku, uczyłem się polskiej historii, tej dotyczącej naszych zwycięstw, m.in. nad Moskwą, to myślę, że PRL po 1956 roku, bo wcześniej nie, była mimo wszystko jakąś bardzo kulawą, niesuwerenną, gdyż zależną od Związku Sowieckiego, formą polskiej państwowości. Natomiast gdy przypominam sobie o zbrodniach komunistów, o tym, że w PRL-u bohaterowie byli uważani za zdrajców, a zdrajców, np. przywódców KPP, którzy w ogóle negowali potrzebę polskiej państwowości, czczono jako bohaterów, to ogarniają mnie wątpliwości. Niewątpliwie PRL zasługiwała na to, aby ją zwalczać w imię wolnej Polski, choć każdy historyk bez problemu wykaże, że w ciągu czterdziestu lat komunizmu występowały różne okresy i sytuacje.
Okrągły Stół był więc etapem we wzrastaniu do pełnej niepodległości?
– To nie jest takie proste. Świat nie układa się, jak uważają
niektórzy, w system logicznych ciągów. Dla mnie to było pociągnięcie taktyczne w ramach walki „Solidarności” o zmianę sytuacji w Polsce. W czasie dyskusji historyków słusznie zwracano uwagę na to, że cele strony opozycyjnej zasiadającej do rozmów nie były jasno formułowane, poza niektórymi ugrupowaniami radykalnymi, jak „Solidarność Walcząca”. Nie oznacza to jednak, że jeśli nie mówiono o tym wprost, to takich celów nie było. Oczywistym celem dla nas była niepodległa Polska.
Jak zagospodarowaliśmy wolność?
– W dużym stopniu bardzo źle. Nie umieliśmy skorzystać z tego, że Europa zaczęła się zmieniać błyskawicznie. Upadł mur berliński, PZPR się rozwiązała i tego nie wykorzystano. Choć był wówczas ośrodek polityczny, który to rozumiał i żądał działań.
Jaki to ośrodek?
– Część kierownictwa „Solidarności” oraz środowisko „Tygodnika Solidarność”, kierowanego wtedy przez mojego brata, który później zaczął tworzyć Porozumienie Centrum. Partia ta odnosiła sukcesy, ale po pewnym czasie – wskutek nieustannych ataków, a przede wszystkim całkowitej zmiany postawy Lecha Wałęsy po tym, jak został wybrany na prezydenta RP – udało się niestety skutecznie odsunąć ją na margines życia politycznego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk i Andrzej Grajewski