O Bogu, który ma poczucie humoru, demonie rozpaczy i Miłości schodzącej na samo dno z ks. prof. Jerzym Szymikiem rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: Ilekroć się spotykamy, jest Ksiądz uśmiechnięty. To wrodzone?
Ks. Jerzy Szymik: – Chyba tak. W dużej mierze odziedziczone po przodkach. Dostrzegam bardzo podobny typ humoru u wujka, brata mamy. Gdy go słyszę, myślę sobie: oj, nie jestem aż tak bardzo oryginalny… Nawiasem mówiąc, bardzo sobie cenię poczucie humoru. Myślę tu przede wszystkim o pewnym modelu przeżywania chrześcijaństwa, który jest mi bliski i który za radością stoi. O wierze, która daje radość i pomaga radzić sobie z tym, co w życiu gorzkie.
Matka Boska z Księdza rodzinnego Pszowa się uśmiecha. A Pan Bóg?
– Fabuła „Imienia róży” Umberta Eco jest osadzona na tezie, że Chrystus na kartach Ewangelii się nie śmieje. Był to dla mnie, czytelnika, poruszający wątek. Z tego jednak, co wiem o Bogu (z Objawienia) i co dostrzegam jako duszpasterz, widzę, że Pan Bóg ma spore poczucie humoru. Potrafi dla naszego dobra „zakpić” z naszego nadęcia, z tego żałosnego napuszenia „kto my to nie som” – jak mówimy na Śląsku. Ale to nigdy nie jest Bóg-cynik. Jeśli pozwolił mi się kiedyś przewrócić, to tylko dlatego, by powiedzieć mi: Jureczku, „poleku se to bier”, czyli spokojnie, pokorniej. Nie napinaj aż tak tych mięśni duchowych (nieco przecież cherlawych…). Zbawi cię ostatecznie i tak moja łaska…
„We wspólnotach kontemplacyjnych śmiech nigdy nie milknie, ponieważ tam zawsze się dostrzega własną nędzę” – pisze brat Efraim. Jak to? Śmiać się, widząc własną nędzę? Przecież to tylko siąść i płakać…
– To kwestia wolności od siebie. Człowiek staje się przerażająco „sierioznyj” wówczas, gdy uważa, że to od niego zależy zbawienie świata. Przyjęcie prawdy o tym, że to dzieło Bożej łaski, daje niesamowitą wolność, radość życia.
Myślę o Madonnie z Pszowa. Czy to nie jest tak, że my Jej na siłę „dorabiamy” uśmiech? Podobno nie wszyscy go dostrzegają…
– Starzy parafianie mówią, że jeśli ktoś nie widzi tego uśmiechu, to nie powinien się dłużej wpatrywać w Matkę Boską, ale przyjrzeć się uważniej swojemu życiu (śmiech). Bo to znaczy, że jest jakaś przeszkoda, która nie pozwala tego uśmiechu dostrzec. Jakieś złe szkiełko w oku.
A jeśli na co dzień nie dostrzegam uśmiechu Pana Boga? Czy to znaczy, że nie dojrzałem?
– Nie. Chrześcijaństwo nie jest suszeniem zębów, a do jego przykazań nie należy „keep smiling”. To radość na o wiele głębszym poziomie, radość obejmująca również bóle życia. To radość z tego, że śmierć została pokonana. Warto więc kochać, cierpieć, żyć – bo jeśli Chrystus prawdziwie zmartwychwstał, to dobro i smak istnienia są niezniszczalne w ostatecznym rozrachunku... To właśnie cieszy: życie jest godne życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz