O trudnych odejściach, podzielonej jedności i kanonizacji brata Rogera z bratem Aloisem z Taizé rozmawia Jacek Dziedzina
Jacek Dziedzina: „Śmierć brata Rogera naprawdę wiele nas kosztuje. Pozostaje uczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które może prowadzić nawet do utraty nadziei”. Tak mówił rok temu jeden z braci, w czasie modlitwy po zamordowaniu brata Rogera. Jak poradziliście sobie we wspólnocie z tym wszystkim?
Brat Alois: – To była i jest nadal sytuacja, w której nie możemy sami sobie pomóc. Naprawdę musimy oddać się w ręce Boga, aby On nam pomógł. Bardzo szybko po śmierci brata Rogera doświadczyliśmy, i ciągle doświadczamy, jak bardzo byliśmy i jesteśmy prowadzeni przez Boga. Ten trudny czas był także czasem łaski. Czuliśmy, że cały przekaz brata Rogera, cała jego spuścizna to nie słowa, to nie coś, co umarło wraz z nim, ale że jest to przekaz Ewangelii i że Duch Święty przez cały miniony rok pomagał nam kontynuować to dzieło. Bezpośrednio po śmierci brata Rogera doświadczyliśmy z braćmi, że jesteśmy bardzo ze sobą zjednoczeni. Zobaczyliśmy także, że młodzi ludzie nie przestają przyjeżdżać do Taizé, a nawet liczniej przyjeżdżają w tym roku. Pielgrzymka zaufania jest kontynuowana.
Czy łatwo jest przebaczyć w takiej sytuacji? Wprawdzie kobieta, która dopuściła się tego czynu, okazała się niezrównoważona psychicznie, jednak…
– Przebaczenie było jedynym sposobem, aby kontynuować dzieło, bo przebaczenie jest drogą Ewangelii. To jest to, czego chciał Chrystus i czego chciał brat Roger. On chciał przebaczenia i pojednania w życiu. Tę biedną kobietę, która jest chora, powierzyłem Bożemu miłosierdziu w czasie pogrzebu brata Rogera.
Brat Roger już w styczniu zeszłego roku zapowiedział, że w najbliższym czasie przekaże Bratu swoją posługę przeora wspólnoty. Przygotowywał Was na swoje odejście?
Musimy pamiętać, że był już w bardzo podeszłym wieku. Zaczął 90. rok życia. Z jednej strony chciał przygotować wszystko na wypadek swojej śmierci, ale z drugiej strony nigdy nie mówił nam, co zrobić w takiej sytuacji. Nigdy nie dał nam żadnych instrukcji. Jedynie poprosił mnie o kontynuację tej posługi, abym był sługą komunii we wspólnocie. I prawdą jest, że na początku ubiegłego roku powiedział, że chce w ciągu roku powierzyć mi kontynuację tej posługi. Wspomniał coś o sierpniu. Ale myśleliśmy, że to niemożliwe, bo wtedy jest tutaj bardzo dużo ludzi, jest też spotkanie młodych z Papieżem w Kolonii. Ale tak się właśnie stało. Zginął w sierpniu…
Co się zmieniło w Taizé od ubiegłego roku? Jaka jest wspólnota z bratem Aloisem na czele?
– Odczuwamy pewien rodzaj paradoksu. Wraz ze śmiercią brata Rogera wszystko tu się zmieniło, bo to on wszystko zaczął, on miał tyle energii, tyle pomysłów, on miał wizję wspólnoty. Ale jednocześnie nic się nie zmieniło. Nasze życie nadal idzie drogą, którą pokazał nam brat Roger. A ta droga to przede wszystkim staranie, by żyć pojednaniem, w pokoju i byciu prostym znakiem Ewangelii dla wszystkich młodych ludzi, którzy tu przybywają.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z bratem Aloisem z Taizé