O tym, jak dzisiaj zmienia Europę pewien list sprzed 40 lat, z abp. Damianem Zimoniem rozmawiają ks. Artur Stopka i Przemysław Kucharczak
Ks. Artur Stopka, Przemysław Kucharczak: Cofnijmy się do listopada 1965 roku. Bardzo wielu porządnych ludzi było gotowych przebaczyć Niemcom. Ale nie rozumieli słów: prosimy o przebaczenie. Jak zareagował młody ksiądz Damian Zimoń?
Arcybiskup Damian Zimoń: – Byłem wtedy wikarym w miasteczku Pszów. Do dzisiaj pamiętam, jakie przerażenie wywołały tam słowa biskupów. Toczyłem bardzo trudne rozmowy w konfesjonale. Ludzie pytali mnie: „jak biskupi mogli przebaczyć?”, „dlaczego biskupi zabrali niepotrzebnie głos?”. To był przede wszystkim efekt frontalnego ataku, jaki władze przypuściły na biskupów. Pamiętam, że jeszcze nawet półtora roku później Katowice były obklejone plakatami z napisami: „Nie przebaczymy!”; „W czyim imieniu przebaczają biskupi?”. Pamiętam protesty robotników w Solvayu przeciwko kard. Wojtyle. Te ataki były potwornie niesprawiedliwe. Jednak my sami, młodzi księża, szukaliśmy odpowiedzi, dlaczego biskupi wysłali ten list. I nie zawsze sobie z tym poszukiwaniem radziliśmy.
Ksiądz Arcybiskup też miał wtedy wątpliwości?
– Nie. Od początku czułem, że my po prostu nie wiemy na ten temat wszystkiego. Było dla mnie jasne, że skoro orędzie podpisał cały polski Episkopat, to rzecz na pewno jest przemyślana. Też szukałem jednak odpowiedzi, dlaczego. Znalazłem sobie na przykład argument z literatury polskiej, z „Krzyżaków”. Szermowałem nim w rozmowach ze znajomymi nauczycielami. Jest taka scena, w której do Juranda ze Spychowa przyprowadzają związanego Krzyżaka Zygfryda. Jurand bierze nóż i wszyscy sądzą, że teraz się zemści, że Krzyżaka zamorduje. A on przecina jego więzy. To był oczywiście argument emocjonalny, ale czasem właśnie on do kogoś trafił.
Kiedy zobaczył Arcybiskup wreszcie jakieś efekty listu biskupów?
– Z perspektywy 40 lat widać, że to był naprawdę prorocki akt. On zmienił nie tylko przyszłość narodów polskiego i niemieckiego, ale i Europy. Zwłaszcza Europy Wschodniej! Dość wspomnieć pojednanie polsko-ukraińskie, w które angażuje się kard. Lubomyr Huzar. Powtarzają się w nim te same sformułowania, co w liście biskupów polskich do niemieckich. Dzięki tamtemu listowi było możliwe zjednoczenie dwóch części Europy. Arcybiskup Józef Kowalczyk stwierdził nawet w czasie obchodów wysłania listu, że bez niego być może nie byłoby papieża z Polski i papieża z Niemiec! Papieże wyszli z Polski i Niemiec właśnie dlatego, że między naszymi narodami doszło do oczyszczenia pamięci. Oczyszczenia, które rozpoczął tamten list biskupów. To nie przypadek, że właśnie biskupi niemieccy bardzo starali się o kanonizację św. Maksymiliana Kolbego. Wszystkie te działania na pewno miały swoje korzenie w wydarzeniach listopada 1965 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z ks. abp. Damianem Zimoniem