Ołha Saładucha, medalistka olimpijska w trójskoku, a później ukraińska parlamentarzystka, zasugerowała, że szef MKOl Thomas Bach powinien wyciągnąć wnioski z historii decydując, czy rosyjscy i białoruscy sportowcy zostaną dopuszczeni do rywalizacji w igrzyskach w Paryżu.
Trzecia zawodniczka igrzysk w Londynie (2012) i mistrzyni globu z Daegu (2011) w trójskoku powiedziała, że Bach - jako osoba inteligentna - powinien dostrzec historyczne podobieństwa między igrzyskami w Berlinie z 1936 roku a obecną sytuacją.
"Przypomnijmy sobie, co stało się po igrzyskach w Berlinie w 1936 roku, jak zachował się Hitler?" - powiedziała Saładucha agencji AFP i przypomniała, że zarówno Japonia, jak i Niemcy zostały wykluczone z olimpijskiej rywalizacji w 1948 roku w Londynie, czyli pierwszej imprezy tej rangi po drugiej wojnie światowej.
"Wojna trwa, codziennie giną ludzie, a miasta są niszczone" – kontynuowała Saładucha, która przytoczyła dane, według których od początku agresji Rosji zginęło 220 ukraińskich trenerów i zawodników.
I zwróciła się bezpośrednio do Bacha: "A co widzimy w Rosji? Setki zawodowych sportowców wyraziło poparcie dla wojny z Ukrainą. Ale nie słyszeliśmy, żeby ktoś wypowiadał się przeciwko wojnie. Powiedz, czy w takich warunkach uczciwe i sprawiedliwe jest pozwolenie Rosjanom na rywalizację nawet pod neutralną flagą?".
MKOl ogłosił w zeszłym miesiącu, że bada ścieżkę, która pozwoli zawodnikom z Rosji i Białorusi rywalizować w paryskich igrzyskach pod szyldem sportowców neutralnych.
Przewodniczący Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Stanisław Pozdniakow niedawno ogłosił, że byłoby nie do przyjęcia, aby Rosja podlegała innym warunkom niż pozostałe kraje.
W miniony piątek po spotkaniu online przedstawicieli 35 krajów minister sportu Kamil Bortniczuk poinformował, że większość opowiada się za bezwzględnym wykluczeniem sportowców z Rosji i Białorusi z przyszłorocznych igrzysk w Paryżu.