Tyle było pytań... O powstanie, karierę zawodową, morderczą pracę, którą traktowała jak powołanie. Pytania o piękne życie. Już nie padną.
To było ponad rok temu. Umówieni ze znajomym księdzem pojechaliśmy do Domu Artysty w Skolimowie. Piękne miejsce wśród starych drzew, owiane zapachem liści, traw i kwiatów. W niczym nie przypomina stereotypowego domu spokojnej starości, w którym pensjonariusze gapią się smutnawo w okno lub szurają kapciami, drepcząc w przód i w tył... W plątaninie korytarzy co chwila pozdrawiali nas znani i lubiani. A że włosy siwe? Krok już nie tak szybki? Nie szkodzi. Wśród swoich: czujących podobnie i podobnie wrażliwych, duszy dojrzałej, ale nadal twórczej, jest najlepiej. „Tu mieszka pani Irenka, nasza Irenka, wielka Irenka” – pokazują uśmiechem i słowem aktorzy – współlokatorzy. Puk, puk. Skromny pokoik. A atmosfera... pałacu.
Majestat drobniutkiej postaci nie pozostawia złudzeń: jesteśmy na audiencji. Królowa delikatnie oparta o kanapę. Uśmiecha się subtelnie, pozdrawia księdza – naszego przewodnika. „Cóż za przepiękne, delikatne dłonie” – dość dziwna pierwsza myśl podczas spotkania z legendą... Ale królowe, widać, tak mają – zachwycają każdym szczegółem. Przynieśliśmy skromne dary: słodkie praliny. Królowa z elegancją nadgryza, nadal z uśmiechem patrząc to na księdza, to na nas. Na stoliku różaniec, święty obrazek, koronka. Ktoś przyniósł kwiaty. Podobno często pojawiają się tu duże i małe, skromne i całkiem królewskie bukiety. I jakoś Jakub, fotoreporter, co zawsze pstryka prosto w oczy, nie wyciąga aparatu.
I jakoś uciekają tysiące pytań, które wcześniej aż cisnęły się na dziennikarskie, niewyparzone usta.
Na kartce pomięty „scenariusz” wywiadu. Pytanie o powstanie. Być łączniczką w walczącej, krwawiącej Warszawie to brzmi dumnie. A ona chyba za dumna nie była. Bo sprawą się nie chwaliła za bardzo, wspominać nie chciała. Ot, co – trzeba było zanieść informację, zaniosła. Trzeba było w garkuchni pomóc – obierała ziemniaki. A pytania o wczesną młodość? O dzieciństwo z trójką rodzeństwa w skromnym mieszkaniu, z rodziną, która trzymała się razem, choć razem miała niewiele? Jakoś przy królewskim majestacie nie przechodzi i to przez gardło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska