Tragedia powstania warszawskiego była konsekwencją nie tylko dysproporcji sił między powstańcami a walczącymi z nimi oddziałami niemieckimi oraz ich sojuszników.
Gdyby Armia Czerwona, która pod koniec lipca 1944 r. dotarła do Wisły, przyszła z pomocą walczącej Warszawie, wynik walki byłby inny. O tym, dlaczego tak się nie stało, pisali już historycy wielokrotnie. W historiografii sowieckiej, a także w PRL utrwalił się pogląd, że Armia Czerwona, wyczerpana długim natarciem, musiała stanąć przed Warszawą, aby uzupełnić zapasy i podciągnąć odwody. Na dodatek Niemcy zdołali w tym czasie rzucić na front nowe dywizje, które skutecznie wstrzymały natarcie wojsk dowodzonych przez marszałka Rokossowskiego.
Temu poglądowi przeciwstawiana była ocena historyków emigracyjnych, utrwalona później w III RP, że wstrzymanie natarcia na Warszawę przez Stalina było podyktowane nie sytuacją na froncie, ale kalkulacjami politycznymi Kremla. Właśnie w Lublinie zainstalował się PKWN, który miał się stać zalążkiem prosowieckiego „polskiego” rządu. Stalin wolał poświęcić ważne cele wojskowe – a dalsze natarcie sugerowali mu nawet dowódcy Armii Czerwonej, aby dopuścić do zagłady naszej stolicy wraz z jej elitą i najsilniejszym polskim zgrupowaniem zbrojnym, operującym na terenie okupowanego kraju.
Książka prof. Nikołaja Iwanowa, „Powstanie Warszawskie widziane z Moskwy”, i Rosjanina od wielu lat mieszkającego i pracującego w Polsce, przynosi wiele dowodów potwierdzających tezę, że Stalin poświęcił Warszawę, gdyż klęska powstania ułatwiała mu sowietyzację całego kraju. Opierając się głównie na literaturze rosyjskiej oraz kwerendzie w rosyjskich archiwach, przedstawia wiele istotnych i nowych dokumentów, zwłaszcza wojskowych, świadczących o zdradzie Stalina wobec sojuszników i faktycznej, biernej kolaboracji z tymi, którzy Warszawę niszczyli.
Szkoda, że wysiłek autora osłabia edytorskie niechlujstwo wydawcy, czyli oficyny Znak. Aż trudno uwierzyć, że wydawnictwo tak doświadczone w publikacji książek historycznych wypuściło na rynek książkę, która nie zawiera na końcu bibliografii i podstawowej informacji o bazie źródłowej, skąd pochodzą wykorzystane w pracy archiwalia. Pomimo tych braków dla miłośników historii Polski książka prof. Iwanowa jest lekturą obowiązkową.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski