Na razie muzeum posiada jedną salę, ale wkrótce będzie ich 25. Czynne jest całą dobę i każdy może do niego wejść. W internecie.
Wydarzenia II wojny światowej sprawiły, że dawni, przedwojenni Kresowiacy rozjechali się we wszystkie strony świata. Teraz będą mieli swoje wirtualne muzeum. – 15 sierpnia pod adresem www.kresy-siberia.org otwieramy pierwszą salę muzealną – mówi Aneta Hoffman, dyrektor Fundacji Kresy–Syberia. Historia fundacji sięga 2001 roku, kiedy – również w internecie – skrzyknęli się ludzie związani z dawnymi Kresami Wschodnimi II RP i stworzyli grupę dyskusyjną Kresy–Syberia. Dziś zrzesza ona ponad 850 członków z całego świata. Należą do niej zarówno sybiracy, jak i ich dzieci oraz wnuki. Coraz więcej jest także członków z Polski. W 2008 roku powołali do życia Fundację Kresy–Syberia.
Robimy to z serca
Fundacja, która ma swoją centralę w Warszawie, została założona przez wnuki i dzieci Kresowiaków. – Robimy to z potrzeby serca. Ja też jestem dzieckiem Kresowiaków, z Nowogródczyzny – wyjaśnia Aneta Hoffman. – Mamy odziały w Wielkiej Brytanii, RPA, USA, Kanadzie i Australii. W ubiegłym roku fundacja rozpoczęła prace nad projektem wirtualnego muzeum. Pierwsza sala poświęcona jest kresom II Rzeczypospolitej. – Do końca roku otworzymy jeszcze cztery kolejne – obiecuje dyrektorka organizacji. – Nasze muzeum to nie tylko martyrologia. Zaczynamy od tego, jak wyglądało życie na kresach przed wojną. Opisujemy, co działo się z nimi w czasie wojny. Zależy nam, by pokazać, że ci ludzie się nie poddali i mimo strasznych represji potrafili stworzyć jedną, a potem drugą armię, a uchodźcy cywilni zakładali szkoły w Indiach, w Afryce. Nie są to sprawy powszechnie znane. Podobnie jak otwarta już sala, każda następna zawierać będzie teksty opisujące kontekst historyczny tych wydarzeń. – To ważne dla ludzi młodych i dla cudzoziemców – dodaje pani dyrektor. – Nasze muzeum będzie dostępne w dwóch wersjach językowych, polskiej i angielskiej. Odsłona wersji angielskiej pierwszej sali nastąpi za dwa tygodnie.
Szukamy wolontariuszy
Ważnymi eksponatami wirtualnych zbiorów będą rzadko pokazywane dokumenty źródłowe i zdjęcia. Organizatorom bardzo zależy na relacjach, zarówno pisemnych, jak i audio oraz wideo. Stąd apel o przekazywanie im pamiątek, dokumentów czy relacji. – My tych pamiątek nie zabieramy – wyjaśnia pani Hoffman. – Digitalizujemy je, czyli „zapisujemy” w wersji cyfrowej, i oddajemy. Dla wielu sybiraków jest to bardzo ważne, bo nie muszą się tych pamiątek, które im pozostały, pozbywać. Już teraz w salach będzie dużo relacji pisemnych i dźwiękowych. Natomiast materiały wideo będziemy dodawać stopniowo, w miarę ich realizacji. Obecnie wysłannicy muzeum nagrywają na wideo relacje sybiraków w południowym Kazachstanie, w planach są nagrania na Białorusi i na Zachodzie. Projekt Wirtualnego Muzeum Kresy–Syberia wsparły finansowo Senat, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bank WBK i organizacje kombatanckie za granicą. – Zatrudniamy 6 osób, ale mamy mnóstwo wolontariuszy, w Polsce i za granicą – mówi dyrektorka. – Wciąż szukamy wolontariuszy z różnych regionów Polski, by np. docierać do starszych już osób i przeprowadzać z nimi wywiady.
Fragment jednego ze wspomnień ze stron muzeum
– Od urodzenia do tragicznych dni września 1939 roku pędziłem spokojny żywot wieku dziecięcego i młodzieńczego w Słobódce, położonej między Brasławiem i Drują. Mieszkałem na najbardziej odległej, północno-wschodniej rubieży II Rzeczypospolitej, tworzącej jakoby cypel zamknięty trzema granicami z Litwą, Łotwą i Związkiem Radzieckim. Z kierunku północy przebiegała granica z Łotwą. Czułem przyjazny oddech, ze względu na dobre stosunki z tym krajem. Pozostałe granice były „zamurowane”, wiało od nich chłodem nieufności, a nawet wrogości.
Jan Rozwandowicz
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz