Mísia, Ruas, Universal 2009
Wizerunkiem przypomina raczej femme fatale z początków ubiegłego wieku niż współczesną pieśniarkę fado. Proszę jednak nie dowierzać prowokującej intensywności makijażu, geometrycznej symetrii fryzur i wyszukanym czarno-purpurowym kreacjom. Kiedy bowiem Mísia otwiera usta, jej głęboki wokal tnie powietrze z ostrością sztyletu, a nostalgiczne frazowanie pieśni nie pozostawia wątpliwości co do bólu zawartego w słynnym portugalskim „saudade”.
W promocji muzycznej kultury Półwyspu Iberyjskiego Mísia nie ma sobie równych. Hiszpańsko-portugalskie korzenie pozwalają jej wnosić zupełnie nową jakość w tradycję lizbońskich pieśni. Na fali niezwykłej popularności muzyki fado trafia na nasz rynek wydana już w ubiegłym roku ostatnia płyta artystki. Album Ruas to dyptyk zapraszający w podróż muzycznymi ścieżkami, które swój początek znajdują na zachodnim krańcu Europy.
Pierwszy krążek, zatytułowany „Lisboarium”, zabiera nas w świat wąskich uliczek Alfamy, gdzie w mrokach tawern sączą się melancholijne śpiewy o miłości i przeznaczeniu. Typowe dla portowej dzielnicy Lizbony pieśni fado przeplatają się tu z równie nostalgicznymi mornami z Wysp Zielonego Przylądka. Na drugim krążku „Tourists” Mísia sięga po utwory z całego świata, które według artystki naznaczone są piętnem fado.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - ks. Szymon Kiera