Proszę nie dać się zwieść pozorom. „Wieczny Grunwald” Szczepana Twardocha nie opiewa bohaterskich czynów.
Pierwsza bitwa pod Tannenbergiem stanowi dla autora symboliczny punkt na osi historii relacji polsko-niemieckich. Jest również momentem przełomowym w życiu Paszki, bohatera powieści, borykającego się z piętnem królewskiego bękarstwa. W jego żyłach płynie bowiem krew archetypicznego Polaka – króla Kazimierza Wielkiego i niemieckiej mieszczki, która za sprawą zadanego jej gwałtu zostaje prostytutką. Paszko żebrze o jakiekolwiek uznanie swej godności. Zaś jedyny sposób na bycie kimś upatruje we wdarciu się do stanu rycerskiego. Upragniony cel osiąga, niestety, po trupach, z poruczenia diabolicznego machlerza Wszesława, który na kartach książki pchnie bohatera w niejedno jeszcze piekło.
Brawurowo poprowadzona narracja swobodnie łączy w sobie elementy powieści historycznej (wielkie brawa za pyszną staropolszczyznę!) i strumienia świadomości. Autor nie poprzestaje jednak na linearnie prowadzonej fabule. Aby pełniej zrozumieć wybory życiowe i postawę nieszczęsnego Paszki, pisarz wprowadza biegnące równolegle wieloma torami historie alternatywne sięgające wieku XX i późniejszych. Czyni to, swobodnie przechodząc od jednej konwencji językowej do drugiej. To w owych kolejnych żywotach, które zaludniają autentyczne postaci historyczne, często ze zmodyfikowanymi biografiami, dokonuje się majestat upodlenia i przekleństwa, będącego konsekwencją wyboru zła.
„Wieczny Grunwald” to jednak przede wszystkim przednia refleksja historiozoficzna, prezentująca narody polski i niemiecki jako bliższe sobie, niż na co dzień sądzimy. Twardoch prezentuje na kartach powieści autorską odmianę fatalizmu historiozoficznego. Wprawdzie ja tej wizji nie podzielam, niemniej wielką wartością jest już samo podjęcie problemu historiozofii, który, po blamażu Fukuyamy w „Końcu historii”, nie jest w modzie zarówno wśród politologów, jak i literatów. Współcześnie dominuje bowiem przekonanie, że historia jest bez sensu i stanowi sumę przygodnych sytuacji.
Twardoch napisał książkę bardzo ważną, kontrowersyjną i na wskroś niebanalną, a jej wydawca może pogratulować sobie, że za sprawą tej publikacji odegra ważką rolę kulturotwórczą, pokazując na pozór zamierzchłe kody kulturowe jako żywe i intrygujące.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Horodniczy