Pozazdrościłem bohaterom książki gorliwości, ale czy jestem gotowy przejść przez ciemną dolinę, przez którą oni przeszli?
Ta książka jest dowodem na to, że najlepsze historie pisze samo życie. A właściwie Pan Bóg, który przygotowuje dla swoich bohaterów zaskakujące scenariusze. „Gdy ma się jedno, dwójkę dzieci, to jeszcze można mieć jakąś złudną nadzieję, że się zapewni im jakąś przyszłość. Że się na nie »zapracuje«. Ale przy ósemce? (…) To ustawia bardzo pokornie wobec Boga” – mówią Lucyna i Ryszard Montusiewiczowie. Tej pokory uczą się wszyscy rozmówcy Marcina Jakimowicza.
Jego Wyjście awaryjne jest zbiorem wywiadów publikowanych na łamach „Gościa”. Teksty zebrane w jednym miejscu z jeszcze większą mocą przekonują, że Bóg naprawdę działa. Choć najczęściej w sposób bardzo odległy od naszych planów. W przeciwnym razie kto chciałby się nawrócić? „Nawrócenia są tylko z przymusu – twierdzi o. Wojciech Ziółek. – Jak masz nóż na gardle, to trudno pokręcić głową i powiedzieć »nie«, bo sam sobie poderżniesz gardło”.
Marcin wybiera do wywiadów postaci nietuzinkowe. Niespokojnie poszukujące Boga, wrażliwe. A ponieważ sam posiada te cechy, z łatwością znajduje ze swoimi rozmówcami wspólny język. Czytając tę książkę, chwilami zazdrościłem jej bohaterom gorliwości. Choć zaraz rodziło się pytanie: czy jestem gotowy przejść przez ciemną dolinę, przez którą oni przeszli lub ciągle przechodzą? Nie jestem. Pocieszam się, że żaden z nich nie był. I że to Bóg ich prowadzi. To jest właśnie wyjście awaryjne. Jedyne wyjście dla mnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski