O lustracji i rodzinnych tragediach z Michałem Rosą, autorem filmu „Rysa”, rozmawia Edward Kabiesz
Edward Kabiesz: Czy historia przedstawiona w filmie wydarzyła się naprawdę?
Michał Rosa: – Jedenaście lat temu usłyszałem o podobnej, która miała miejsce w Niemczech. To był tylko ślad pewnych faktów odkrytych w Instytucie Gaucka. Tam sytuacja wyglądała chyba odwrotnie, bo to kobieta weszła do domu swojego męża, żeby go inwigilować.
W Polsce też zdarzały się podobne historie.
– Życie wyprzedziło moją wiedzę na ten temat. Można się było domyślać, że takie rzeczy istnieją. Ale wtedy jeszcze nie znałem takich faktów. Scenariusz filmu powstał w 1997 roku.
Czy Pana film uderza w ideę IV Rzeczpospolitej, jak twierdzą niektórzy?
– Ten obraz z pewnością nie jest filmem przeciwko lustracji. Film powinien być odbierany na kilku poziomach. Jeżeli chodzi o poziom polityczny, to zawsze miałem poczucie, że archiwa winny zostać otwarte w roku 1989. Ta sprawa została zaniedbana. Do dzisiaj uważam, że należy otworzyć wszystkie archiwa. Na poziomie rodziny, niezależnie od tego, czy ktoś mniej lub bardziej nagrzeszył w przeszłości, to zawsze będzie dramat.
Po trzydziestu latach szczęśliwego małżeństwa dokonana w przeszłości podłość niszczy ich wspólne życie. Czy to nie okrutne?
– Spadek po świecie, w którym żyli ci ludzie, jest okrutny. Ta sprawa jest ściśle związana z czasem historycznym, w którym żyli bohaterowie filmu. Próbowałem znaleźć jakieś psychologiczne rozwiązania, które dawałyby nadzieję. Zastanawiałem się, co można byłoby w tej sytuacji zrobić? Jan to człowiek, który nagrzeszył, a później się tego wyparł. Kiedy zostaje nagle gwałtownie zaatakowany przeszłością, czuje się na tyle upokorzony, że strasznie trudno mu się przyznać do tego, co zrobił. Z drugiej strony jego żona, która bardzo go kocha, chciałaby wybaczyć, pomóc. Psychicznie jest na to gotowa, ale jej fizyczność nie zgadza się, by z takim człowiekiem przebywać. Znam takich ludzi. Dodatkowo straszną sprawą jest samotność tej kobiety. Nie mówi o tym nikomu. Męczy się z tym sama i to ją rozbija.
Na początku próbuje dojść do prawdy sama.
– Bardzo szybko dochodzi do bardzo niepewnych, śladowych informacji. Przecież po tylu latach wspólnego życia oboje znają się bardzo dobrze, próbuje to sobie wszystko ułożyć. Posklejać obecne życie i to pęknięcie gdzieś na samym początku. I nie potrafi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz